Menu Zamknij

Bronisław Pietrak – kowal swojego losu

HELENA KOZICKA

Bronisław Pietrak (1914-1997) – kowal, wycinankarz, ale przede wszystkim pisarz ludowy – nazywany chłopskim Kochanowskim, działacz społeczny. Urodził się w Miłocinie koło Nałęczowa. Przez lata pracował jako kowal dworski w Gutanowie, potem we własnej kuźni. Gospodarował na roli i tworzył. Założyciel Stowarzyszenia Twórców Ludowych i jego pierwszy Prezes. W Garbowie, w bibliotece gminnej noszącej jego imię, została odsłonięta tablica pamiątkowa.
Tekst: Helena Kozicka

„Jestem zadowolony ze swego życia. Podobam się sobie. Stałem się autorytetem w wielu dziedzinach. Mam znajo­mych wśród profesorów, lekarzy, aktorów, pisarzy, dzienni­karzy…” – mówił Bronisław Pietrak w wywiadzie, który z nim przeprowadziłam w roku 1994. Rozmowę tę wspomi­nam dziś w kategoriach historycznych, bowiem mój roz­mówca nie żyje! Zmarł 28 października 1997 r. w wieku 83 lat, trawiony nieuleczalną chorobą. Pochowany został na cmentarzu w Garbowie, obok zmarłych wcześniej dzieci i pierwszej żony Katarzyny, w grobowcu, który sam zaprojek­tował i ozdobił wykonanym przez siebie krzyżem. W ostat­niej drodze towarzyszyli mu: rodzina, proboszcz, wójt i mie­szkańcy Garbowa, twórcy ludowi i przedstawiciele ZG STL, przyjaciele przybyli z całej Polski. W czasie smutnej uroczystości niejednej osobie kręciły się łzy żalu w oczach.

Bronisław Pietrak urodził się 14 maja 1914 r. w Miłocinie (woj. lubelskie) jako syn stróża folwarcznego. W cyto­wanym wyżej wywiadzie wspominał: „Wydobyłem się sam, o własnych siłach ze społecznych dołów, jakim był folwark, toteż chętnie innym pokazuję drogę…”. Pomogła mu w tym (budząc ambicje) szkoła, którą skończył w Przybysławicach. Już tam zwrócono uwagę na jego zdolności manualne. Pragnął zostać nauczycielem, ale nie dostał się do semi­narium w Lublinie, zaczął więc terminować w kuźni starszego brata. W roku 1937 przeniósł się do Gutanowa, gdzie pra­cował początkowo jako dworski kowal, a następnie założył własny warsztat. Ożenił się, na świat przyszły dzieci, z nadzieją patrzył w przyszłość. Jednak nadciągnęła wojna, która zburzyła niejedne plany. Przeżył ją w Gutanowie; wspomagał partyzantów ukrywających się w sąsiednich la­sach, za co groziła śmierć z ręki okupanta.

W roku 1944 Bronisław Pietrak otrzymał z rozparcelowa­nego w ramach reformy rolnej majątku 1,5 ha ziemi. Zbudo­wał na niej chatę, a właściwie chatkę (miała dwie małe izby), założył niewielkie gospodarstwo rolne i sad. Przeniósł się z ro­dziną do własnego domu i poczuł się innym człowiekiem. Jed­nocześnie status gospodarza i praca zawodowa przestały mu wystarczać poświęcił się pracy społecznej. Początkowo na miejscu, w Gutanowie, gdzie założył pierwszy w Polsce Wiejski Klub Dyskusyjny i zorganizował konkurs kowali.

Stopniowo roz­szerzał zakres swojej działalności. Tak zwana „władza ludowa” stwarzała duże możliwości przedstawicielom klasy chłop­skiej i robotniczej, naturalnie pod pewnymi warunkami, które nie dla wszystkich były jasne. Zapraszano ich do współrządze­nia krajem i współredagowania pism. Wielu, a wśród nich i B. Pietrak, skorzystało z tych prerogatyw. Szybko poznano tę charakterystyczną postać.

Wysoki, szczupły, o małej głowie i wyrazistych rysach, ubrany w bryczesy i wysokie buty zjawiał się w urzędach i komitetach partyjnych Puław, Lublina, War­szawy, nawet w Komitecie Centralnym, upominając się o spra­wy wsi. Uczęszczał na zebrania, gdzie wygłaszał interesujące i dowcipne przemówienia. Pisał do prasy lokalnej i krajowej. Nie tylko korespondencje, choć od nich zaczął, ale i wiersze. Także o swojej wsi, w której „Codziennie z młotkiem przy kowadle//Kuję żelazo, twardą stal…”

Jeżdżąc po najbliższych okolicach i całej Polsce poznał takich jak on, samorodnych poetów. We wsiach Lubelszczy­zny mieszkali Stanisław Buczyński, Paulina Hołyszowa, Władysław Kuchta, Zygmunt Kupisz, Jan Pocek, Zuzanna Spasówka. W innych województwach Franciszek Beciński i Seweryn Skulski (bydgoskie), Walenty Kunysz (rzeszow­skie), Adam Pach na Podhalu, zaś Antoni Pieper na Pomo­rzu.

Zaczęli się spotykać, korespondować, planować powo­łanie organizacji na wzór Związku Literatów Polskich. Ich poczynaniom sprzyjał klimat zrozumienia wśród ludzi z ośrodka naukowego, skupionego wokół UMCS. Nakładem Wydawnictwa Lubelskiego ukazała się w 1962 r. antologia współczesnej poezji chłopskiej Lubelszczyzny Wieś tworząca (3) pod redakcją Aliny Aleksandrowicz, w której zamie­szczono utwory 11 poetów. Autorka wstępu napisała: „Zna­leziska w rodzaju twórczości Swiderskiego, Hołyszowej, Spasówki, Pietraka przeczą ugruntowanemu mniemaniu, że chłop nowych pieśni nie składa”. (4) Tom Od Bugu i Tatr do Bałtyku z roku 1965, w którym znalazły się nazwiska 50 pi­sarzy ludowych zdawał się potwierdzać ten sąd.

Ideę odrodzenia literatury „spod strzechy” i ludzi działa­jących na jej rzecz zaczęły także wspierać: lubelski oddział Stowarzyszenia „PAX” i Puławski Dom Kultury. W 1965 r., w Puławach powołano Międzywojewódzki Klub Pisarzy Ludowych. Pierwszym jego prezesem został Bronisław Pietrak i pełnił tę funkcję do końca życia. Honorowo.

Klub z biegiem czasu przekształcił się, obejmując twór­ców ludowych innych dyscyplin, choć nadal poeci i pisarze stanowili jego trzon. Na wsi żyło wielu utalentowanych lu­dzi, którzy nie mieli odpowiedniego wykształcenia, ale mo­gli wnieść cenne wartości do kultury polskiej: garncarze, ko­wale, plecionkarze, rzeźbiarze, tkaczki, wycinankarki. Do­magali się uznania instrumentaliści, śpiewacy i tancerze z zespołów amatorskich. Ramy klubu stawały się za ciasne, należało stworzyć nową organizację. Tak doszło, po wielu staraniach, w których B. Pietrak wiódł główną rolę, do po­wołania w roku 1968 Stowarzyszenia Twórców Ludowych – o zasięgu ogólnopolskim, ale z siedzibą w Lublinie. Poeta-kowal został wybranym prezesem pierwszej kadencji oraz drugiej, ale odszedł wcześniej, na własne życzenie.

Rozumiał i Chciał walczyć o samorodne talenty, ponie­waż był wyjątkowo obdarowany przez naturę. Już jako po­czątkujący kowal, w kuźni brata, zasłynął z ozdabianych klamek, zamków, narzędzi, okuć do pojazdów. Sztukę tę ulepszał pracując we własnym warsztacie. Nie stronił od wykonywania zdobionych krzyży w kościołach i na cmenta­rzach. W późniejszych latach zaczął wyrabiać popielniczki, świeczniki, nie mówiąc o miniaturowych podkówkach „na szczęście”, które bardzo się podobały. Udawało mu się właściwie wszystko, co brał w swe zręczne ręce: wycinanki, wyroby z drewna i rogu czy żelaza, toteż często otrzymywał nagrody, wyróżnienia i specjalne zamówienia – wykuł np. emblematy Lublina i Wydawnictwa Lubelskiego.

Etnograf prof. Roman Reinfuss poznawszy go, stwier­dził: „Dziesięć lat czekałem na ludowego artystę-kowala, a znalazłem więcej: kowala-artystę i poetę. To była dla mnie wielka radość” (6)

Zarzuciwszy rzemieślnicze kowalstwo (umiał podkuć konia) stał się inicjatorem i Współorganizatorem wielu kon­kursów kowalstwa artystycznego. Pierwszy odbył się w je­go kuźni w Gutanowie, a następne w Wojciechowie, gdzie w pięknej wieży ariańskiej powstało muzeum tego ginącego, na skutek zmian cywilizacyjnych, rzemiosła. Znajdują się tam wyróżnione wyroby B. Pietraka. Są też w kolekcjach prywatnych i muzeach w Anglii, Francji, na Litwie, w Niemczech, Polsce i Rosji. Często prezentowano je na eks­pozycjach w wielu miastach naszego kraju.

Dorobek Bronisława Pietraka wzbogacił kulturę narodo­wą o wiele cennych dzieł, ale według mnie (niektórzy uwa­żają, iż był lepszym kowalem niż poetą) największe zasługi ma w dziedzinie poezji.

Mógł, jak poeta Władysław Broniewski, powiedzieć o sobie: „Nie głaskało mnie życie po głowie”. Kochał rodzinę w sposób fanatyczny, a tymczasem troje dzieci (miał ich sze­ścioro) zmarło wkrótce po urodzeniu. Śmierć Tereni prze­pełniła miarę nieszczęścia. Targany rozpaczą, nadużywał al­koholu (później stał się abstynentem), zaczął tworzyć wiersze, przelewając ból w strofy. „Nieszczęśliwe me serce” ża­lił się, zgodnie z eschatologią chłopów wymieniając nazwi­ska zmarłych, stopniując natężenie uczuć i ukazując stan prostracji żałobnika. Kiedy utwory te zostały opublikowane, stało się jasne, że narodził się oryginalny poeta. Krytycy na­zwali go „chłopskim Kochanowskim”. W kilkanaście lat później, po tragicznej śmierci dorosłego syna, świadomie nawiązał do renesansowego nurtu polskiej literatury dając zbiorowi wierszy tytuł Chłopskie treny.

Zaczął pisać w roku 1947. Zadebiutował 10 lat później, trudno ustalić, w jakim piśmie. Drukowano go na łamach „Chłopskiej Drogi”, „Gromady – Rolnika Polskiego”, „Ka­meny”, „Kuriera Lubelskiego”, ,,Przyjaciółki”, ,,Zielonego Sztandaru”, „Tygodnika Kulturalnego”, a także w „Biulety­nie Informacyjnym STL” i „Twórczości Ludowej”. Jego wiersze znajdują się nieomal w każdej antologii poezji ludo­wej, które ukazały się w latach 1962-1992. Deklamowano je, bądź sam je recytował w Polskim Radio (szczególnie w audycji „Kiermasz pod kogutkiem”) i telewizji. Napisano o nim wiele artykułów, reportaży, prac magisterskich. Wszel­kie materiały o sobie zbierał pieczołowicie, miał bowiem w charakterze zarówno dokładność jak i trochę narcyzmu. W lubelskim mieszkaniu B. Pietraka znajdują się cztery albumy ze zdjęciami, wycinkami prasowymi, dzięki czemu jego dro­ga ku sławie została dobrze udokumentowana. Jego biogram znalazł się w encyklopedii Kto jest kim w Polsce.

Dlaczego piszę wiersze

Jakże wiersza nie napisać
co się w sercu zrodził.
Co spał ze mną w cichą nockę
co za pługiem chodził
co pomagał mi przy pracy
w kuźni i w stodole
I do miasta ze mną jeździł
I wychodził w pole.

Pisał wiersze liryczne i satyryczne, bajki, fraszki, gawędy, których był mistrzem, piosenki, przyśpiewki i treny. Gwarą i literackim językiem… Uprawiał poezję i prozę. Tą ostatnią po­ sługiwał się nie tylko w gawędach, ale stworzył też kilka uda­nych powieści. Łącznie wydał 11 książek. Debiutował wybo­rem wierszy i gawęd Kąkole (1963). Następne to Chryzante­my (1976), Bełzycko fujara i Wizytówka STL (1986). Po roku 1989 Bronisław Pietrak stał się nie tylko autorem, ale i wy­dawcą swej twórczości: Ze łzą i humorem (1990), Z czego w Polsce się śmiejemy oraz Wierchowe nutki i Widziane zezem we wspólautorstwie z Anną Pietrak (1993), dwie edycje Chłopskich trenów (druga poszerzona o wiersze poświęcone żonie i wcześniej zmarłym dzieciom) (1994), Pamiętnik ko­nia, Lodzia (1996) oraz Na przełaj przez życie (1997). Autor zobaczył tę książkę, będącą jego autobiografią, na dwa dni przed śmiercią i dzwonił do zaprzyjaźnionej z nim Jadwigi Orlewskiej ze szpitala, by podzielić się swą radością.

Wszystkie książki, starannie oprawione stały na pocze­snej półce w jego pokoju i chętnie po nie sięgał. Jako wy­dawca i jako autor nie dowierzał krytykom. We wspomnia­nym już wywiadzie zwierzył mi się: „Na dworze był uciąż­liwy dozorca. Mówiłem: – Wy się karbowy do mnie nie wtrącajcie, bo ja lepiej znam swoją robotę! Podobnie postę­puję z krytykami. Słucham siebie, a nie ich opinii”. Na sku­tek takiego postępowania ukazywały się pozycje, którym można zarzucić brak właściwej selekcji, pomieszanie pojęć, druk słabszych wierszy czy humoresek. Jednocześnie mają one walor dokumentu, prezentują nieskażony styl, który prof. Michał Łesiów nazwał „pietrakowskim”. Widać to szczególnie w powieści autobiograficznej Na przełaj przez życie, gdzie realizm obserwacji łączy się z fantazją, prawda ze zmyśleniami, tragizm z humorem, a wszystko kończy morałem wypowiadanym przez człowieka, który długo żył, wiele widział i zna nieprzewidywalność ludzkiego losu. To­ też w czasie lektury można się i śmiać, i wzruszać, i oburzać, ale nigdy nie pozostaje się obojętnym.

Bardzo dbał o graficzny poziom swoich książek. Bolał, że na okładce Bełżyckiej fujary narysowano zamiast kowal­skiego, młotek… szewski. Gdy w 1994 r. Pamiętnik konia ukazał się z błędami, doprowadził (w trzy lata później) do nowej edycji. Często ilustrował je zdjęciami własnych wyci­nanek i wyrobów kowalskich, swojej kuźni, rodziny oraz swoimi. Okładkę tomiku humoresek Z czego w Polsce się śmiejemy sam całkiem zgrabnie zaprojektował.
Umiał uzyskać dotację na wydanie Chłopskich trenów z Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, ale jeśli było to ko­nieczne – sam finansował koszty edycji Na przełaj przez ży­cie. Jak napisała w słowie wstępnym prof. A. Aleksandro­wicz: (…) książka Bronisława Pietraka, utalentowanego pi­sarza i artysty będzie kolejnym, niewątpliwie twórczym osiągnięciem autora”. (7) I, niestety, ostatnim!

Od wielu lat znałam Bronisława Pietraka, obserwowa­łam życie jego i jego rodziny, pisałam o nim artykuły, repor­taże, przeprowadzałam wywiady. W każdej rozmowie po­znawałam nowe, ciekawe szczegóły jego zadziwiającej ka­riery. Korespondowałam z nim i jego żoną Anną, bywałam w ich gościnnym domu. Otrzymywałam od autora książki z dedykacjami, świadczącymi o serdecznej przyjaźni, „na pamiątkę jubileuszu 80-lecia urodzin” czy „na pokrzepienie serca i ducha”. Podziwiałam tego fornalskiego syna, który został słynnym pisarzem nie tylko ludowym, ale profesjo­nalnym, czego dowodem jest przyjęcie go do Związku Li­teratów Polskich. Miałam głęboki szacunek dla takich cech jego charakteru jak bezkompromisowość, prawość, mę­stwo. Uczestniczyłam w smutnej ceremonii pogrzebu, w czasie którego szkolny kolega wspominał go jako człowie­ka, który nie poddawał się nieszczęściom, przedstawiciel ZG STL mówił o zasługach dla powstania tej organizacji, a wójt gminy Garbów o wzajemnych serdecznych kontak­tach.

Bronisław Pietrak nie zapominał bowiem o swoich ro­dzimych stronach. Często przyjeżdżał tu na spotkania autor­skie. Gminna Biblioteka Publiczna w Garbowie urządziła jubileusz na 50-lecie jego pracy twórczej. Zgromadzono tu wszystkie jego książki. A na wieść o śmierci – zaprezento­wano ekspozycję o jego życiu i dokonaniach artystycznych: zniszczona wycinanka, urosła do rangi symbolu, zdjęcia en face i przy pracy w kuźni, tomiki wierszy, otwarte na dedy­kacji dla biblioteki, czy utworze Mój wiersz jest prosty jak me życie.
Czytamy tam:
„Ten prosty wiersz dla wszystkich jest
i każdy go rozumie.
I ten, co wykształcenie ma,
I ten, co nic nie umie”.

Znawcy sztuki ludowej twierdzą, że B. Pietrak był lep­szym kowalem niż poetą. Z tym sądem, jak z każdym, moż­na się spierać. Ważniejsza wydaje się sprawa, iż na skutek pogarszającego się stanu zdrowia w latach 70. odchodził od pracy w kuźni. Natomiast do końca życia rozwijał się jako poeta i pisarz, o czym świadczy ostatni tom Na przełaj przez życie, wydany w ubiegłym roku.

PRZYPISY

  1. „Gazeta Rolnicza” nr 50/1994, wkładka „Kultura Ludowa” nr 2.
  2. Jak wyżej.
  3. Wieś tworząca. Antologia współczesnej poezji chłopskiej Lu­belszczyzny. Zebrała i opracowała A. Aleksandrowicz, Lublin 1962.
  4. Jak wyżej.
  5. Od Bugu i Tatr do Bałtyku. Wstęp i redakcja Roman Rosiak, Lublin 1965.
  6. Powtarzam za Anną Niżnik, [w:] Bronisław Pietrak, Na prze­łaj przez życie, Lublin 1997.
  7. Jak wyżej

Helena Kozicka., Bronisław Pietrak – kowal swojego losu, “Twórczość Ludowa” 1997 nr 4, s. 23-25

Total Page Visits: 301 - Today Page Visits: 2