Donat Niewiadomski
W 1959 roku Stanisław Piętak zastanawiał się, co też się dzieje z Janem Pockiem. Apelował do przyjaciół poety, by udzielili o nim jakichkolwiek wiadomości. Zachęcał do poczynań mających przerwać jego milczenie. Uważał, że taki pisarz nie powinien tak po prostu milczeć i dopowiadał, że egzemplarzami jego debiutanckiego tomiku Zgrzebne pieśni(1) powinni zostać obdarzeni wszyscy literaci i naukowcy. Tekst kończył znamiennymi słowami, które przywołuję w roli przesłania tego przeglądu: „Niechże choć oni wiedzą, że żył Jan Pocek i pisał udatnie i pięknie”(2).
A jak postrzegano lirykę Pocka we wczesnej fazie rozwoju? Alina Aleksandrowicz – zasłużona badaczka literatury ludowej – stwierdziła po latach, że „Edycja odrębnego tomiku była w biografii wiejskiego twórcy faktem o olbrzymim znaczeniu. Ustalała ona wysoką rangę jego twórczości oraz pomagała w pokonaniu uprzedzeń i ironicznego dystansu wobec poezji «spod strzechy». Krytyka przyjęła poetycki debiut Pocka bardzo przychylnie”(3).
Sytuacja Pocka po debiucie książkowym nie była jednak wcale tak dobra. W rzeczywistości, opublikowane w 1947 roku przez Ludowy Instytut Kultury Zgrzebne pieśni oceniono skrajnie negatywnie lub co najwyżej protekcjonalnie. Wystarczy przypomnieć recenzję 19-letniego wówczas Roberta Stillera Nieporozumienie i pośpiech, ogłoszoną w „Tygodniku Warszawskim” – czasopiśmie Kurii Metropolitalnej Warszawskiej(4).
W Zgrzebnych pieśniach nie podobało się w zasadzie Stillerowi wszystko. Omawiane wiersze określił jako „stuprocentowe odwieczne, laickie wierszoklectwo”, „zlepek świecideł odpustowych”, „klasyczne parodie”. Ogólnie uznał, że są one „niżej krytyki”, a twórczość Pocka stanęła w najgorszym miejscu, gdy autor „Wszystkie walory tzw. poezji samorodnej zdążył w sobie zdusić, by nic w zamian nie osiągnąć”. Wypowiadając się na temat formy artystycznej napiętnował nieumiejętność rymowania, a przy tym uważał najwyraźniej, że twórca chłopski powinien wyłącznie pisać o typowych pracach rolnych, co doprowadziło go do kąśliwej uwagi: „Pocek nie umie już sadzić kartofli, tylko «wiśnie, jarzębiny i kwiaty złote»” [a] „Celem tej czynności jest, by «słowik mógł śpiewać w majowe, pełne rosy i księżyca noce…»”. Następnie, po wyśmianiu dostrzeżonych w liryce Pocka treści autotematycznych i aluzji literackich, zwieńczył „katalogowanie” Pockowych grzechów porażającą formułą: „Szkoda męczyć dalej”, jakby pocieszającą frazą: „Może Pocek będzie kiedyś poetą” i radą dla Ludowego Instytutu Kultury, by poczekał z wydawaniem kolejnych jego utworów, ponieważ „szkoda: 1) paczyć samego autora, 2) pogrążać jego nazwisko, 3) trwonić pieniądze”(5).
W tym samym roku recenzent podpisujący się em [prawdopodobnie Edward Marzec – przyp. D.N.] ogłosił na łamach wydawanego przez Ludowy Instytut Kultury „Miesięcznika Ludowego” tekst Pierwsze kroki(6). Nie był już tak radykalny jak Stiller. Niemniej, zniechęcała go – obniżająca wyraźnie wartość tomiku – nieporadna forma, bolał brak „nowości” i drażniło, że zbiorek jest „miękki i miejscami słodkawy”. Najbardziej docenił natomiast „poetyczność” liryki Pocka, dzięki czemu utwory zostały nasycone „ciepłem serdecznym” i nie można już o nich powiedzieć, że są „sztuczne i zimne”. Humorystycznie z kolei wygląda z dzisiejszej perspektywy jego zdziwienie, że „człowiek ciężko harujący na roli może się tak dobrotliwie zachwycać niebem, ziemią i chatką słomianą”. Ostatecznie em uznał, że wytknięte wady nie dyskwalifikują na zawsze Zgrzebnych pieśni, ponieważ „zalet jest dostatecznie dużo” i „można bez obawy pokładać nadzieję w ukazującym się tekście”(7).
W 1949 roku śladami Stillera wyruszył kolejny recenzent – Zygmunt Lichniak, przyszły badacz literatury katolickiej i emigracyjnej. W „Przeglądzie Powszechnym” miesięczniku wydawanym wtedy w Warszawie przez Towarzystwo Jezusowe, popełnił „rzecz” Poezja chłopska, w ramach której dwie strony poświęcił Zgrzebnym pieśniom(8).
Na początku Lichniak zauważył, że wiersze Pocka reprezentują ten sam typ literacki, co utwory Antoniego Olchy i Edwarda Marca(9), ale nie można orzec o nich tyle dobrego, co o lirykach tamtych twórców. Pocek – zdaniem krytyka – wyżywa się w „tanich wzruszeniach egotycznych”, wielkim tematom „daje wyraz szablonowy, banalny, ckliwy”. Tak dzieje się na przykład w wierszu Miłość.
Ukochałem cię ziemio rodzona, kiedy – jako chłopiec mały -pasłem krowy w polu na zagonach w letnie, ogromne upały…
Ukochałem cię ziemio rodzona, za twą szarość bezgraniczną, która szumi na twoich ramionach razem z żytem i pszenicą…(10)
W lirykach Pocka raziły też Lichniaka ckliwe apostrofy rodem z Teofila Lenartowicza (O moje polne łany, o moje polne łąki, o moja rodzinna wiosko, o moja chato droga(11)) oraz słusznie już według recenzenta skompromitowana „maniera hiperboliczna”, której nie jest w stanie uratować „sentymentalnie wyznawana ideologia”. Taki rodowód poetycki nie przynosi w mniemaniu Lichniaka zaszczytu, a szczególnie „niepokoją” i „smucą” utwory w rodzaju wiersza Moja matka.
Matka ma chodzi w koronie z potu, w brylantach z łez, lnianą koszulą jak szatą złotą stroi swą pierś…
I często chodzi modlić się boso jak Cieśla-Bóg
obmywszy ze stóp łąkową rosą pył ziemskich dróg…
I nigdy żadnych skarbów nie pragnie w chałupie swej,
chce tylko grudkę tej ziemi czarnej na własność mieć!…(12)
Kończąc swoje rozważania krytyk nie próbował nawet pocieszać poety. Bez ogródek stwierdził: „Nie naszą rzeczą jest prorokować i użalać się kasandrycznie nad młodym debiutantem, ale jeśli przyszłe jego płody mają wyrastać z tego samego gruntu i takim samym obradzać kwiatem, to chyba przypadnie im rola smutnych badyli, o które nikt się nie będzie miał powodu troszczyć”(13).
Z negatywnymi ocenami pisarstwa Pocka współbrzmiały pojawiające się w owych latach równie krytyczne oceny autorskiej literatury ludowej. Przykładowo, Stanisław Czernik w tekście Prymitywy poezji ludowej tę dziedzinę twórczości przeciwstawiał tradycyjnej, ustnej „pieśni bezimiennej” (faktycznie folklorowi). Dawną twórczość „kolektywną” wywyższał zdecydowanie nad „spersonalizowaną”. Zarzucał imiennej poezji chłopskiej, że „jest tylko naśladowniczym prymitywem poezji «literackiej», niewolniczym stąpaniem po udeptanych ścieżynach, wtórowaniem, powielaniem przygodnie poznanych […] wątków, bez gry fantazjotwórczej, bez poważniejszego stosunku do ujęć formalnych, bez własnej myśli, [.. .]”(14).
Zastanawia tak bezceremonialne potraktowanie pisarza, który nie był przecież postacią anonimową. Debiutował jeszcze przed II wojną światową, w latach okupacji związał się z konspiracyjnym pismem „Orle Ciosy”, gdzie ogłaszał swoje wiersze. Zajmował się także kolportażem prasy w strukturach Batalionów Chłopskich, od 1944 roku współpracował z grupą pisarzy ludowych skupionych wokół środowiska i pisma „Wieś Tworząca”, w 1945 roku został członkiem Koła Literatów Ludowych w Lublinie, a następnie Oddziału Wiejskiego Związku
Zawodowego Literatów Polskich(15). Cieszył się uznaniem w kręgach inteligencji wiejskiej, w latach 1944-1949 dużo drukował w czasopismach i gazetach („Chłopska Droga „Dziennik Literacki”, „Głos Prądnika”, „Kalendarz Ludowy”, „Miesięcznik Ludowy”, „Piast”, „Polska Wyzwolona”, „Rolnik Polski”, „Światło”, „Wici”, „Wiciowa Droga”, „Wieś”, „Wieś Tworząca”, „Zdrój”, „Zew Chłopski”) oraz w edycjach zbiorowych o przeznaczeniu utylitarnym lub charakterze stowarzyszeniowym(16). W niektórych z tych edycji jego liryki występowały w otoczeniu utworów Adama Asnyka, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Władysława Broniewskiego, Mieczysława Jastruna, Adama Ważyka i innych uznanych pisarzy obiegu „wysokoartystycznego”. Towarzyszyły im też nierzadko teksty chłopskich literatów, m.in. Henryka Biłki, Stanisława Bojarczuka i Józefa Kapuścińskiego. Z kolei Piotr Greniuk, wówczas redaktor tygodnika „Wici”, już w 1945 roku zachęcał listownie Pocka do debiutu książkowego: „[…] zbierzcie wszystkie swoje wiersze, i te dawne, i ostatnie – przepiszcie je i przywieźcie do mnie. […] Chciałbym wydać Wasze wiersze drukiem w takiej właśnie broszurze jak moja z osobną okładką itp. Wstęp do niej napisze Piętak, który bardzo Was chwali. Wiersze Wasze bardzo mu się podobały”(17).
Stanisław Piętak(18) rzeczywiście zajął się utworami Pocka, został redaktorem wydawniczym Zgrzebnych pieśni, uczestniczył w łamaniu tekstu, robił korekty. Może dokonał wyboru. Taki patronat jednak nie pomógł i sądzę, że można to wytłumaczyć „przyziemnie” – młodym wiekiem i związaną z tym nadmierną zapalczywością Stillera i Lichniaka, następnie stopniem świadomości początkujących wówczas krytyków, uniemożliwiającym najwyraźniej rozpoznanie specyfiki poetyki ludowej, aksjologii i światopoglądu chłopskiego. Trzeba również zwrócić uwagę, jak trafnie wskazuje Józef Zięba, na tło polityczne, czyli czas zaostrzającej się walki z opozycyjnym Polskim Stronnictwem Ludowym(19). Umacniająca się w Polsce z sowieckiego nadania władza komunistyczna nie chciała tolerować żadnych odrębności ideologicznych, w tym tradycyjnej
kultury i literatury ludowej. Na łamach „Kuźnicy” podważano potencjał twórczy środowiska wiejskiego. Uważano, że należy ograniczać się do przedruków „najcenniejszych utworów naszej klasycznej poezji i prozy”, unikać natomiast upowszechniania tekstów, które nie mogą „stanowić kulturalnego wzorca dla wiejskiego czytelnika”, „zamykają się bez reszty w zagadnieniach wiejskich”. Według ideologów nowego ustroju przesunięcie chłopskich horyzontów poza „opłotki […] rodzinnej wsi” jest z kolei pożądanym przejawem postępu(20). W gruncie rzeczy było to wszakże przygotowywanie podłoża do indoktrynacji socjalistycznej na obszarze wyczyszczonym z macierzystego dziedzictwa i autonomicznie chłopska poezja Pocka nie mogła być w tej sytuacji doceniona. Taką w każdym razie supozycję można sformułować.
W okresie 1950-1959 wiersze Pocka drukowano jedynie incydentalnie. S. Czernik w opracowaniu Chłopskie pisarstwo samorodne(21), stanowiącym zbiór jego studiów i esejów, połączonych z wyborem utworów pisarzy ludowych, zamieścił zaledwie jeden wiersz Pocka wobec siedmiu tekstów Jana Raka, sześciu Macieja Szarka, pięciu Michała Kajki i Stanisława Nędzy-Kubińca, czy trzech Tadeusza Sieraja – swojego podopiecznego z Poradni Literackiej ZZLP. W 1954 roku na szpaltach „Kłosów” pojawił się utwór Pocka Musimy(22), a w 1959 roku „Orka” opublikowała liryk W chacie(23).
W 1959 roku ukazała się w prasie PAX-u informacja o zdobyciu przez Pocka nagrody w zorganizowanym w Lublinie pod patronatem tego stowarzyszenia Konkursie Poezji Ludowej Lubelszczyzny(24). W tym też roku lirykę Pocka zaczęli odczytywać na nowo Tadeusz Kłak(25) i Stanisław Piętak(26).
Tadeusz Kłak (wtedy krytyk literacki współpracujący głównie z „Kameną”, po latach profesor Uniwersytetu Śląskiego) w numerze „Orki” poświęconym Lubelszczyźnie przedstawił środowisko pisarzy ludowych tego regionu. Przywołał z przeszłości Stanisława Bojarczuka, Jakuba Raciborskiego i Kajetana Sawczuka, a ze współcześnie tworzących omówił pokrótce dokonania Pauliny Hołyszowej, Władysława Kuchty, Bronisława Pietraka, Józefa Bassy i na końcu Pocka. Kto wie, czy nie jako pierwszy w ogóle krytyk poznał się na jego poezji i orzekł, że wśród poetów ludowych Pocek wyróżnia się dojrzałością artystyczną, a utwór W chacie prezentuje autora z jak najlepszej strony. Zdaniem Kłaka u Pocka nie ma żadnego naśladownictwa, przeciwnie – „rysuje się wyraźnie własne spojrzenie, wyobraźnia żywa, mówienie o świecie za pośrednictwem poetyckiego obrazu” Krytyk zaznaczył zarazem, że twórca od wielu lat nie ogłosił żadnego wiersza, ale według jego wiedzy pisać nie przestał(27).
Zaledwie po dwu tygodniach na łamach „Orki” głos Tadeusza Kłaka wzmocnił Stanisław Piętak, będący skądinąd kierownikiem działu poezji w tym czasopiśmie. Zgodnie z tytułem swego tekstu zastanawiał się, dlaczego Pocek milczy, czemu nie publikuje, z jakiego powodu doszło do „nieoczekiwanego przerwania tej tak pięknie zaczętej twórczości”. Wymieniał prawdopodobne przyczyny zaistniałego stanu: rozczarowanie do życia, rozterki wewnętrzne, kłopoty rodzinne, zerwanie ze środowiskiem literackich przyjaciół, niedostatki warsztatu pisarskiego. Ubolewał nad powstałą sytuacją, tym bardziej przykrą, że przecież – dowodził – o Pocku jako czołowym poecie lubelskiej „Wsi Tworzącej” mówiono wiele w powojennej społeczności ludowej, czytelnicy wiejscy lubili jego wiersze, w kręgach rówieśniczych ulegano czarowi tej „delikatnej”, „czułej poezji”, z „serdecznością” oddawano twórcy „berło pierwszeństwa”.
Przypominał też sobie, że gdy w redakcji „Wsi” zapoznał się z wierszami Pocka, to od razu stał się ich „entuzjastą” i z wielką przyjemnością przystąpił do przygotowywania debiutu książkowego poety. Urzekła go prostota, emocjonalność tej liryki, wielki urok i wewnętrzna prawda, której nikt „nie podrobi” Doceniał, że „niekiedy prymitywny twórca potrącał o struny niemal tajemnicze uczuciowości”.
Te pochwały nie oznaczały jednak bezgranicznego uznania Pockowego pisarstwa. Piętak, choć cenił i pomagał, nie był apologetą, a w 1959 roku zaczął się nawet dystansować wobec wcześniejszych zauroczeń. Zdefiniował Zgrzebne pieśni jako tylko częściowe osiągnięcie literackie, będące dopiero piękną zapowiedzią przyszłości, zapowiedzią możliwą do spełnienia, jako że „źródła naturalnej poezji” biły tam nawet w utworach nieudanych. Wyznał również, że teraz widzi wyraźniej zalety i wady wierszy Pocka, zwłaszcza ich pozycję na „mapie” poezji chłopskiej lat 1945-1947(28).
Miejsce to – zdaniem krytyka – mimo skromniejszych osiągnięć sytuuje Pocka „gdzieś obok Frasika”(29) i na
drodze twórczej, na której mieli się ukazać ostatni poeci odchodzącej wsi, na przykład Tadeusz Nowak. Zestawienie z Józefem Andrzejem Frasikiem i Nowakiem wydało się chyba jednak po chwili Piętakowi za daleko idące, bo natychmiast dodał, że oczywiście Pocek jako „samouk” jest w porównaniu z nimi bardziej tradycyjny, konwencjonalny, a czasami epigoński. Wykrył też u niego „pęknięcia” i dysonanse artystyczne oraz oddziaływanie sielskich liryków Marii Konopnickiej, pogłosy młodego Sergiusza Jesienina i naszych autentystów. I szczególnie odnotowanie filiacji z Jesieninem wydaje się interesujące, wskazuje bowiem domyślnie na wspólny u polskiego poety ludowego i imażynistów kult przyrody, fascynację wsią oraz docenianie wagi obrazowania poetyckiego.
Ostatecznie Piętak doszedł do wniosku, że te powinowactwa nie pomniejszają jednak znaczenia wierszy Pocka, nie ograniczają ich „siły lirycznej”. Twórca z Kalenia jest bowiem „jak mało który z dzisiejszych poetów polskich swojski i niekłamanie ludowy. Nie znać u niego trudu i przymusu, strofy wychodzą mu spod pióra tak naturalnie, jak to się dzieje tylko u rzadkich, urodzonych poetów”(30). W związku z tym krytyk ujrzał dobrą przyszłość przed twórczością Pocka. Zastanawia tylko, dlaczego akceptując jego „swojskość” i ludowość upatrywał tę przyszłość w szansie wzbicia się na „wyżyny poezji normalnej [podkreślenie – D.N.], jemu współczesnej”. Czyżby poziom i ranga twórczości miały polegać w tej perspektywie krytycznoliterackiej na odchodzeniu od ludowości (macierzystego podłoża, naturalnej tradycji, chłopskiego dziedzictwa, w sumie kulturowej odrębności) w stronę stopienia swojej indywidualności w ówczesnej „ogólnej” produkcji poetyckiej.
Tekst swój kończył Piętak niemal dramatycznie. Jak wspomniałem, pytał, co się dzieje z Pockiem i zwracał się do jego przyjaciół, żeby przerwali milczenie poety, który „nie powinien milczeć”(31).
Niebawem, ponieważ już w 1960 roku, bardziej wnikliwego, niż w swoim wcześniejszym tekście, przedstawienia pisarstwa Pocka dokonał na łamach „Kameny” Tadeusz Kłak(32). W pobliżu opublikowanego wiersza Matka (Ma stara matka szara jak krzyżyk na książce do nabożeństwa) zaczął od kwestii, czy Pocka można nazywać poetą ludowym. Oświadczył, że w zasadzie spełnia on wszystkie warunki „statusu” twórcy ludowego, gdyż jest „przecież chłopem, pracuje na roli i – pisze wiersze”. Ale jednak używanie takiego określenia wobec niego wydało się krytykowi niestosowne, bo wiodące do wielu nieporozumień, a na domiar zauważył, że „Pocka wyróżnia spośród tzw. poetów ludowych autentyczny talent poetycki, poświadczony już wydanym zbiorkiem wierszy”(33). Czyli według tego rozumowania artyzm, poziom literacki utworów, byłby czynnikiem definiującym, przesądzającym o przynależności chłopa piszącego wiersze. Prymitywne płody pióra mieściłyby się w kręgu twórczości ludowej, talent i kreacyjność kwalifikowałyby do ponadludowego, w założeniu wyższego, lepszego obiegu literackiego.
Potem, niejako zgodnie z ustalającym się tokiem odbioru liryki Pocka, przystąpił Kłak do wykrywania paranteli jego pisarstwa. Po pierwsze uzmysłowił, że poezję tę łączy „pokrewieństwo głębszej natury” z twórczością Piętaka. Bliscy są sobie przede wszystkim „typem wyobraźni i talentu”, ich teksty wiąże szczerość, bezpośredniość, łatwość wywoływania wzruszeń, „żywiołowa uczuciowość”. Patronem okazuje się też Jan Kasprowicz, głównie z Księgi ubogich, bowiem Pocek – w mniemaniu Kłaka – „dobrze trafił w rytm Kasprowiczowskiego wiersza, w gazdowskie zamyślenie nad światem”. Korzystne byłoby jednak według krytyka, gdyby twórca z Kalenia wyzwolił się spod wpływu Kasprowicza, tak jak odrzucił już poetykę Konopnickiej. Pocka – czytamy – „stać na wiersze zupełnie współczesne w wyrazie artystycznym. To utwory […] tak jak u Piętaka pisane wierszem wolnym, o zmiennej, powolnej i szerokiej frazie. Ten sposób pisania najlepiej odpowiada poecie”(34).
Po odniesieniu się do filiacji literackich przeszedł Kłak do najistotniejszej części swojego tekstu, mianowicie do wychwycenia cech poezji Pocka, stanowiących o jej szczególnej wartości. Podkreślił oryginalny sposób ujmowania tworzywa, daleki od imitowania – jak to się dzieje u wielu poetów ludowych – wzorów literackich i wskazał na lokowanie wyobraźni w najbliższym otoczeniu twórcy, czyli w świecie wiejskim, tu gdzie „wiśnia, sad, słońce, pola, żniwa”.
W sumie, w 1960 roku Kłak wydobył z liryki Pocka te właściwości, które w zasadzie do dnia dzisiejszego są przedmiotem zainteresowania wielu badaczy, pogłębiających wcześniejsze „sygnały” interpretacyjne „mocną” współczesną terminologią naukową. Wystarczy przywołać kolejne fragmenty wypowiedzi krytyka, by uświadomić sobie ich aktualność w obiegu badawczym:
Pocek przyznaje się do piastowskiego pochodzenia chłopa, to go wywyższa, przydaje godności. Życie na wsi w ujęciu Pocka to swoista liturgia: żniwa odmawiają pacierz, kosa jest baldachimem, a chłop kapłanem, który celebruje uroczystość żniwną. Przepych uroczystości podkreśla „złoty” ornament, tak przez poetę ulubiony.
O matce powie, że ją widzi „z monstrancją sierpa w dłoni”. Związek poety z ziemią jest prawie mistyczny. W kwiatach jest zakochany „jak pszczoła”. Metaforyka Pocka była zawsze konkretna, dla niego codzienna i naturalna, dla nas często tak zaskakująca i odkrywcza. Pocek należy do poetów o wyobraźni zawężonej do pewnych kręgów tematycznych. Jeden krąg to fanatyczna chłopska miłość do ziemi, drugi – to matka(35).
Ostatecznie Kłak uznał, że w przypadku twórczości Pocka „mamy do czynienia z prawdziwym powołaniem poetyckim” i tak znaleźliśmy się po kilkunastu latach na antypodach recenzji Stillera i Lichniaka. Ale do szerokiego uznania tej liryki i popularności samego twórcy było jeszcze daleko, mimo iż wkrótce spełniło się przekonanie krytyka, że wiersze Pocka „zasługują na nową książkową publikację”(36).
Ta myśl stała się też rychło motywem przewodnim artykułu wywodzącego się z Lubelszczyzny znanego reportażysty Romualda Karasia. W tekście Pocek czeka na wydawcę autor domagał się udostępnienia czytelnikom dorobku liryka z Kalenia i ukazywał go jednocześnie jako pisarza o autentycznym, oryginalnym talencie(37).
W latach 1960-1961 Pocek już nie milczał. Wiersze jego w coraz większym stopniu pojawiały się w czasopismach i dziennikach, m.in. w „Dzienniku Ludowym”, „Kamenie”, „Kulturze i Życiu” (dodatku „Sztandaru Ludu”), „Kurierze Lubelskim”, „Nowej Wsi”, „Orce”, „Słowie na Warmii i Mazurach” (dodatku „Słowa Powszechnego”) i „Zielonym Sztandarze”. A swoistym wprowadzeniem do nowej książkowej publikacji stał się w 1962 roku tom pierwszy Wsi Tworzącej, antologii poezji chłopskiej Lubelszczyzny przygotowanej do druku dla Wydawnictwa Lubelskiego przez Alinę Aleksandrowicz(38). Edytorka już doborem wierszy wyróżniła Pocka. Spośród jedenastu zaprezentowanych w antologii twórców właśnie on ma najwięcej utworów – aż 28, a przykładowo równie wówczas na Lubelszczyźnie znani: Stanisław Buczyński – 13, Władysław Kuchta – 14, Bronisław Pietrak – 18 (39).
Cenne dla właściwego odczytania poezji Pocka są zamieszczone we wstępie uwagi A. Aleksandrowicz. Badaczka skupiła się na kilku ważnych sprawach: ludowości, oryginalności i artyzmie liryki Pocka, kulcie przyrody oraz sensualistycznym postrzeganiu przez twórcę otoczenia. Odmiennie niż poprzednicy nie żywiła wątpliwości, że Pocek jest poetą-chłopem, poetą ludowym w „szerokim rozumieniu tego pojęcia”, a ludowość wynika u niego nie tylko z wyzyskiwania autentycznych motywów ludowych, ale wiąże się z poruszanymi zagadnieniami, sposobem obrazowania (budowanie porównań i metafor przy pomocy słownictwa zaczerpniętego ze sfery rolniczej), wizją świata i wyznawanymi wartościami(40).
Zwracając uwagę na olbrzymią rangę wiejskiej przyrody autorka wstępu podkreśliła, że spełnia ona w liryce Pocka rolę „symbolicznego przewodnika życia” Umiłowanie natury miało przy tym jej zdaniem doprowadzić poetę do „wiejskiego panteizmu”. Zjawiska przyrody, jak to dostrzegła, łączą się na domiar u Pocka z „obrzędami kościelnymi”, są traktowane z „żarliwą czcią, niby forum wielkiego, świątecznego ceremoniału”(41).
Pisarz, jak przypominają jego biografowie, przejawiał w dzieciństwie zdolności malarskie, co wedle Aleksandrowicz zaowocowało po latach w jego twórczości ogromnym wyczuleniem na barwy, blaski i kształty. Barwa – czytamy we wstępie do antologii – stała się podstawowym elementem jego przenośni i porównań, cenił zwłaszcza kolor srebrny, złoty, szary i purpurowy. Kolory miały również znaczenie w jego wizji świata, najwyraźniej bowiem przy pomocy barw „pełnych dostojności, uroczystych” uświęcał i uwznioślał rzeczywistość.
Oceniając stopień oryginalności i pokłady artyzmu edytorka uznała, że Pocek jest poetą „utalentowanym, o czułym instynkcie literackim i wielkiej głębi wzruszeń”. Nadmieniła, że „Nie są to na pewno pieśni zgrzebne w sensie szorstkości słowa, niewyrobienia estetycznego. Pocek, mimo że ukończył zaledwie szkołę powszechną, ma dużą kulturę literacką, zadziwia trafnością i świeżością skojarzeń, umiejętnością konstrukcji szeroko zrytmizowanej frazy”. Stąd też przeświadczenie badaczki, że „Mimo widocznych reminiscencji z twórczości Kasprowicza autor Zgrzebnych pieśni jest poetą oryginalnym, [.. .]”(42).
Wieś Tworząca nie stała się niestety przedmiotem żywego zainteresowania krytyków. W źródłach bibliograficznych figurują zaledwie dwie recenzje: Jana Szczawieja w „Tygodniku Kulturalnym”(43) oraz dziennikarza „Sztandaru Ludu” i literata Zygmunta Mikulskiego w „Kulturze i Życiu”(44). Bardziej znamienny dla recepcji liryki Pocka wydaje się tekst Szczawieja Wiersze proste jak życie, dlatego przywołam główne myśli tam zawarte. Otóż, na początku recenzent wyraził zdziwienie, że w dobie postępu społecznego, powszechnego aprobowania wiedzy, możliwości zdobywania wykształcenia, istnieją jeszcze w środowisku wiejskim jacyś chłopi-poeci. Wyjaśnienie tego anachronizmu znajdował jedynie w starszym wieku takich osób. Pisał:
Chłopscy poeci lubelscy… Któż by pomyślał, że jeszcze teraz, kiedy wszystkie możliwości stoją otworem przed każdym talentem, rozbłyskającym zarówno w miejskim robotniczym mieszkaniu, jak i na wsi w chłopskim domu coraz częściej już w naszych czasach krytym czerwoną, strojną dachówką, coraz rzadziej zaś tradycyjną z tej złej tradycji słomą, że jeszcze mieszkają i tworzą na wsi utalentowani poeci – prawdziwi chłopi. Nie w tym rzecz, żeby dopatrywać się w tym jakiejś nienaturalności. Są to ludzie przeważnie już starsi i to, co ma do dyspozycji nasza młodzież dzisiejsza, nie było udziałem ich nie tak jeszcze szczęśliwej młodości. Może, jakże to trudno przewidzieć, zjawisko samorodnej twórczości ludowej będzie nadal występowało jeszcze jakiś czas niezależnie od tego, że każde utalentowane dziecko, chłopskie czy robotnicze, może rozwijać swe uzdolnienia we właściwym zakładzie naukowym(45).
Na szczęście, blask czerwonej dachówki nie oślepił całkowicie recenzenta i jego spostrzeżenia związane bezpośrednio z antologią są bardziej rzeczowe. Tu trzeba powiedzieć, że był pod „wielkim wrażeniem” edycji, w której autorzy chłopscy zaprezentowali się miłośnikom poezji i folkloru jako „twórcy nad podziw godni uwagi” Przyznał, że mimo regionalnego zasięgu wydania jest to osiągnięcie na „miarę ogólnokrajową”. Pocka szczególnie nie wyróżniał wśród poetów, nieco więcej uwagi poświęcił nawet Stanisławowi Buczyńskiemu z Hrubieszowa. Wspomniał wszakże, iż Pocek dał się już poznać drukowanym zbiorem wierszy i podał o nim parę obiegowych informacji biograficznych. Orzekał wedle zasady: „Jaki człowiek – taka poezja” i prawdopodobnie w związku z tym uznał, że u twórcy z Kalenia charakterystyczne jest „umiłowanie ojczystej ziemi i jej krajobrazu, […] urzeczenie […] pięknem naszych pól, lasów i łąk, przywiązanie do pracy na roli”(46).
Do Pocka można również śmiało przypisać część pozytywną z passusu dotyczącego ogólnej oceny antologii: „Zaskakujące. Wprawdzie nie może nie zdarzyć się tu i prymityw, jakiś cokolwiek grubiej ciosany świątek z drzewa – ale większość […] to niemal wiersze nowoczesne, oczywiście, jeśli będziemy mieli na myśli tę nowoczesność zdrową i piękną”(47).
W 1963 roku, w ramach prowadzonej przez Romana Rosiaka serii „Lubelska Biblioteka Ludowa”, ukazał się drugi zbiorek autorski Pocka – Malwy, składający się z 54 wierszy, lecz pozbawiony niestety jakiejkolwiek krytycznoliterackiej prezentacji(48). Podobnie jak Wieś Tworząca tom ten nie spotkał się ze szczególnym oddźwiękiem. Przyjaciel Pocka – Leon Pokora zamieścił notkę recenzyjną w „Zielonym Sztandarze”, a Zygmunt Mikulski rozpisał się nieco w lubelskiej prasie.
Leon Pokora w tekście Wiersze ziemią pachnące uznał edycję za dowód talentu Pocka i potwierdzenie wartości liryki ludowej, której nie są potrzebne już odrębne kryteria, gdyż „jest to po prostu poezja, którą należy mierzyć zwykłą literacką miarą”(49). Śladem innych krytyków wdał się poza tym w ustalanie wpływów pisarzy „wysokoartystycznych” na Pocka i doszedł do wniosku, że chociaż idzie on na ogół własną drogą, to jego lirykę da się „powiązać” z Bolesławem Leśmianem, Leopoldem Staffem i Józefem Czechowiczem. Następnie dość wnikliwie zajął się stylem i tematyką wierszy przyjaciela, pisząc:
Cechą jego stylu – a zarazem znamieniem artyzmu – jest prostota. Pocek zdobywa się na zaskakujące metafory, operuje asonansem, sięga po wiersz bez rymów, słowem – po nowoczesną formę; jednocześnie formę tę usiłuje nagiąć do wyrazistości, jednoznaczności i potoczystości piosenki ludowej. W niektórych wypadkach owo łączenie – zdawałoby się – ognia z wodą, daje szczęśliwe rezultaty. Tematyka wierszy na pozór nie odbiega od klasycznych wzorów poezji ludowej. Piękno przyrody, nastroje opłotków wiejskich, najbliższy krąg rodzinny… Lecz inna jest skala odczuć, inna filozoficzna treść w tej samej nucie przewodniej. […] W jego wierszach czuje się pogański kult słowa […], które powinno jak gdyby przenikać w głąb misterium natury […]. Wiersze jego pachną ziemią. Zastanawiam się, czy którykolwiek z naszych poetów głębiej
wyraził ścieżyny przywiązania chłopa do ziemi, jego patriotyzmu i […] moralnej wielkości(50).
Ciekawe było też spostrzeżenie recenzenta, iż Pocek usiłując „w swej poezji utrwalić siebie”, rzutuje zarazem własną chłopskość w wymiar narodowy i ogólnoludzki. W sprawach wydawniczych z kolei Pokora zachęcał do ogłoszenia dorobku twórcy z Kalenia w „jednym, pokaźnym już tomie”, czemu może sprzyjać to, że „dla dalekiego gdzieś historyka literatury poezja Pocka będzie atrakcją, jak przyciąga nas dziś woskowa pieczęć na historycznym dokumencie”(51).
Z. Mikulski dokonał zrazu oceny pięciu tomików, w tym Malw Pocka, opublikowanych w 1963 roku przez Wydawnictwo Lubelskie w serii „Lubelska Biblioteka Ludowa”(52). Po ujawnieniu kompleksów miejskiego literata, rozżalonego tym, że wiejskim pisarzom bliżej do siedziby Wydawnictwa Lubelskiego niż niejednemu poecie miejscowemu, wdał się w rozważania ogólnoteoretyczne, różnicując autorską twórczość chłopską i folklor. Doszedł szybko do powierzchownego i nie do końca trafnego wniosku, że pisarstwa chłopskiego nie należy w ogóle z folklorem „mieszać”. O Pocku w zasadzie nic nie powiedział, przytoczył tylko fragment wiersza Matczyną mową, wspomniał coś o regularnej strofie Pietraka, wytknął pisarzom chłopskim pewne nieporadności i wyraźne „kiksy” językowe, a całą serię ocenił w kategoriach archaicznego, kuriozalnego „zabytku”. Ludową twórczość pojmował bowiem jako wynik „cywilizacyjnego zacofania” rezerwat siermiężnej kultury „budzącej zainteresowanie ze stanowiska bardziej socjologicznego niż artystycznego” Uważał, że w tym rezerwacie można było jeszcze zamknąć Jana Raka, Ferdynanda Kurasia czy Jantka z Bugaja, ale „przyszłe pokolenie chłopskie […] nie sięgnie już po problematykę, poetykę, środki wyrazu swych ojców i dziadów po piórze. Nie można [bowiem] przyjechawszy SHL-ką ze świetlicy, gdzie się oglądało ostatnią «kobrę», siadać do pisania wiersza o zabłąkanym smutku owianym mgłą jesienną. To młode pokolenie chłopskie albo weźmie na warsztat problematykę polską, problematykę nieograniczoną opłotkami «sioła», albo nie będzie pisało wcale”. Przy okazji Lubelszczyznę zaliczył do Polski B, wyznając zarazem, że jedynym walorem tego regionu jest folklor i twórczość ludowa, a Lublin „jest chyba ostatni, co tak poloneza wodzi samorodnej, ludowej, chłopskiej poezji”(53).
Wypowiedź ta lokuje bezspornie lirykę Pocka w negatywnym kontekście i wskazuje dobitnie jak ciągle oceny estetyczne przenikały się z osądami socjokulturowymi, właściwymi wulgarnie pojmowanemu materializmowi i redukującymi swoistości artystyczne pisarstwa chłopskiego.
Nie inaczej do pewnego momentu było również w kolejnym tekście Mikulskiego, występującego tym razem jako Krzysztof Janicki(54). Snując rozważania na kanwie Kąkoli Pietraka i Malw Pocka krytyk ten uznał, że seria „Lubelska Biblioteka Ludowa’ jest w Polce unikatem, ale zaraz dodał, że nie ma powodu, by tym się szczycić, albowiem:
Jedynie w rejonach o przewadze cech rolniczych, […] zawierających relikty przeszłości, chłopskie wierszopisarstwo zachowało swój charakter na zasadzie zanikającej prolongaty. Postęp cywilizacji odbywa się nieustannie i nie ma mowy o tym, by młode pokolenie chłopskie poczuło w sobie potrzebę poezji tej „siermiężnej”, tej „samorodnej”, czy tej „od pługa”. Jej pozostałości do pewnego stopnia spełniają rolę zabytków etnograficznych […] przeminęła formacja ekonomiczna, która warunkowała istnienie poezji tworzonej przez chłopów, […] nowa wieś z postępem cywilizacji ma możność sięgnięcia po inne tony, treści i środki wyrazu [.. .](55).
Rokowania recenzenta co do przyszłości literatury ludowej okazały się jednak całkowicie błędne, nie tylko, że nie zanikała, ale przeciwnie – rozwijała się wykształcając wiele niepowtarzalnych form artystycznych i nieustannie poszerzała swoje kręgi poznawcze. W ówczesnym tekście krytyk musiał sobie natomiast jeszcze poradzić z fenomenem liryki Pocka, bo jakkolwiek można zarzucić Mikulskiemu tendencyjność i prosocjalistyczną intencjonalność, to na poezji się znał i potrafił rozpoznać jej prawdziwą wartość. Złożywszy zatem – jak sądzę – daninę obowiązującej wtedy ideologii postępu orzekł, że jego uwagi nie decydują wszakże o jakości tego, co już powstało i nader sensownie zaczął przedstawiać lirykę Pocka, dostrzegając m.in. że „samorodność” oznacza w gruncie rzeczy w tym przypadku indywidualność i oryginalność:
Ten „ewangelista” roli, łąki, kłosa i człowieczej zadumy nad niezmierzonością świata nie czerpie materiału do swojej poezji z tak, czy inaczej przetransponowanych reminiscencji czytelniczych, ale bezpośrednio z widzianej rzeczywistości. Ba, tam nawet, gdzie dochodzi do głosu chęć posłużenia się przyswojonym literackim zwrotem zachodzi zgrzyt. Słowny prefabrykat nie pasuje do „rękodzielniczej” tkanki wiersza. […] Na ogół jego strofa – bynajmniej nie poddana ściśle formalnym rygorom – faluje rytmicznie i niesie ze sobą tchnienie wiejskiej przyrody. Ale autor nie jest pejzażystą. Owszem, urzeka go „urok życia”, ale nie zalicza się do tych, którzy tylko skowronkują na ojczystym łanie. Dominuje nuta ciemna, przygłuszona. Wspomnienie ciężkiego dzieciństwa, świadomość niewystarczalności poetyckiego spełnienia, a przede wszystkim nieustannie obecna myśl o śmierci nasycają tę poezję tonacją minorową. […] Taki nastrój, takie treści życiowe zawiera na ogół psychika autora Malw, który wrażliwy na przemijające dla jednostki piękno świata oddaje się swej samotniczej kontemplacji(56).
W zaprezentowanych wypowiedziach krytyków, historyków literatury i publicystów rysuje się w sumie obraz recepcji twórczości Pocka daleki od współczesnych obiegowych przekonań. Trudno w okresie 1947-1964 dopatrzyć się mocno ugruntowanej pozycji liryka z Kalenia w świadomości krytycznoliterackiej, a u zarania jego dokonań można nawet mówić o zupełnym niezrozumieniu ocenianych utworów i ich daleko idącym dyskredytowaniu. Dopiero w kolejnych latach, w zasadzie od 1959 roku, Pocek zaczął mozolnie pozyskiwać uznanie środowisk opiniotwórczych, ale i tak tylko niektóre sądy i opinie można traktować jako całkowicie przychylne i głęboko wnikające w istotę jego liryki(57). Wartościowe edycje (Wieś Tworząca i Malwy), chociaż ważne dla pozytywnego odbioru pisarstwa Pocka, również nie doprowadziły do przełomu, m.in. dlatego, że ich oddźwięk był doprawdy niewielki. Sława przyszła dopiero po śmierci.
Donat Niewiadomski
Przypisy
przypisy
1/ J. Pocek, Zgrzebne pieśni, Łódź 1947.
2/ S. Piętak, Czemu milczy poeta?, „Orka” 1959, nr 23, s. 5.
3/ A. Aleksandrowicz, Świat poetycki Jana Pocka, „Informacja Kulturalna. Biuletyn Wojewódzkiego Domu Kultury w Lublinie” 1981, nr 5-6, s. 7. To samo autorka powtórzyła w tekście Świat poetycki ludowego twórcy, [w:] J. Pocek, Poezje, wstęp, wybór i oprac. A. Aleksandrowicz, Lublin 1984, s. 19, 20.
4/ R. Stiller, Nieporozumienie i pośpiech, „Tygodnik Warszawski” 1947, nr 39, s.8. R. Stiller (1928-2016) – pisarz, krytyk literacki, orientalista, poliglota, tłumacz m.in. z literatury angielskiej, amerykańskiej, niemieckiej, francuskiej i żydowskiej, edytor (antologia literatury malajskiej), członek Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu, przewodniczący Żydowskiej Gminy Reformowanej w Polsce, w 1947 roku student Wyższej Szkoły Dziennikarskiej w Warszawie oraz filologii polskiej i słowiańskiej na Uniwersytecie Warszawskim.
5/ Ibidem. Na tę recenzję zwrócił już uwagę wieloletni kierownik Muzeum Literackiego im. J. Czechowicza w Lublinie, znawca ruchu teatralnego na wsi i literat Józef Zięba w swojej książeczce Jan Pocek 1917 – 1971, Lublin 1989. s.15-16 (wydawnictwo Muzeum Okręgowego w Lublinie). Ten sam tekst Zięby pt. Jan Pocek został zamieszczony w piśmie „Region Lubelski” 1987 (wyd. 1990), r. 2(4), s. 221-240.
6/ (em), Pierwsze kroki, „Miesięcznik Ludowy” 1947, nr 4-5, s. 46.
7/ Ibidem.
8/ Z. Lichniak, Poezja chłopska, „Przegląd Powszechny” 1949, t. 228, nr 9, s.187-188.
9/ A. Olcha (1914-1978) – właśc. Antoni Władysław Mirek, poeta, prozaik, reportażysta i publicysta pochodzenia chłopskiego, redaktor pism ludowych (m.in. „Wieś – Jej Pieśń”, „Orka”), autor wierszy rewolucyjnych i utworów nawiązujących do autentyzmu; E. Marzec (1914-1962) – poeta, prozaik i publicysta, wywodzący się z chłopskiej rodziny, po II wojnie organizator spółdzielczości chłopskiej, wiceminister kultury i sztuki, twórca bliski autentyzmowi.
10/ J. Pocek, Miłość, [w:] Wiersze, wybór, opracowanie i posłowie J. Zięba, Warszawa 1973, s. 12 (tekst z tomu Zgrzebne pieśni).
11/ J. Pocek, radość, [w:] Poezje, op. cit., s. 358-359.
12/ J. Pocek, Moja matka, [w:] Wiersze, op. cit., s. 13.
13/ Z. Lichniak, op. cit.
14/ S. Czernik, Prymitywy poezji ludowej, „Twórczość” 1948, nr 7-8, s. 57-58 (przedruk w: idem, Z podglebia, Warszawa 1966); S. Czernik (1899-1969) – poeta, prozaik (powieść paraboliczna Ręka 1963, opowieść autobiograficzna Dom pod wierzbami 1960), przedstawiciel autentyzmu, wydawca „Okolicy Poetów” (1935-1939), pedagog, badacz folkloru i literatury ludowej (Poezja chłopów polskich. Pieśń ludowa w okresie pańszczyźnianym, Warszawa 1951; Pięć wieków doli chłopskiej w literaturze XII-XVI w., Warszawa 1953; Stare złoto. O polskiej pieśni ludowej, Warszawa 1962; Trzy zorze dziewicze. Wśród zamawiań i zaklęć, Łódź 1968), edytor (Wzięli diabli pana. Antologia poezji walczącej o postęp i wyzwolenie społeczne 1543-1953, Warszawa 1955; Humor i satyra ludu polskiego, Warszawa 1956; Klechdy ludu polskiego, Warszawa 1957; Polska epika ludowa, Wrocław 1958).
15/ Por. A. Aleksandrowicz, Świat poetycki ludowego twórcy, op. cit., s. 8-18; J. Zięba, Jan Pocek 1917-1971, op. cit, s. 5-11; T. Kłak, Pocek Jan, [w:] Polski słownik biograficzny, Wrocław 1983, t. 27, s. 7-8; D. Niewiadomski, Pocek Jan, [w:] Encyklopedia katolicka, Lublin 2011, t. 15, szp. 902-904.
16/ Plon, niesiemy plon. Materiały do obrzędu dożynek, oprac. P. Greniuk, Łódź 1945; W naszej świetlicy. Recytacje i inscenizacje, oprac. P. Greniuk, Łódź 1945; Antologia 120-u. Wiersze na obchody uroczystości i rocznice, zebrał i oprac. A. Galiński, Łódź 1947; Almanach literacki Oddziału Wiejskiego Związku Zawodowego Literatów Polskich, Kraków 1948.
17/ Korespondencja J. Pocka w zbiorach Muzeum Literackiego im. J. Czechowicza w Lublinie, sygn. MC 107 R, k. 55. Inf. i cyt. wg: J. Zięba, Jan Pocek 1917 – 1971, op. cit., s. 12.
18/ S. Piętak (1909-1964) – wybitny poeta, prozaik (Młodość Jasia Kunefała) i publicysta o rodowodzie chłopskim, był w owych latach odpowiedzialnym za dział poezji członkiem tygodnika „Wieś”, uczestniczył w organizowaniu Oddziału Wiejskiego ZZLP, po czym do 1948 roku był jego prezesem.
19/ J. Zięba, op. cit., s. 13.
20/ Przegląd prasy, „Kuźnica” 1947, nr 46; cytaty za: J. Zięba, ibidem, s. 14.
21/ S. Czernik, Chłopskie pisarstwo samorodne, Warszawa 1954.
22/ J. Pocek, Musimy, „Kłosy” 1954, nr 14, s. 1 (dodatek kulturalno-oświatowy do „Chłopskiej Drogi”).
23/ J. Pocek, W chacie, „Orka” 1959, nr 21, s. 9.
24/ J. Walczak, Konkurs Poezji Ludowej Lubelszczyzny, „Biuletyn Informacyjny Ośrodków Kulturalnych i Gospodarczych przy Stowarzyszeniu PAX” 1959, nr 11, s. 142-143. Konkurs został zorganizowany przez Klub Artystów i Twórców Ludowych PAX w Lublinie, a nagrody oprócz Pocka otrzymali: J. Bassa, P. Hołyszowa, W. Kuchta i B. Pietrak.
25/ T. Kłak, Na pewno nie ostatni Mohikanie, „Orka” 1959, nr 21, s. 8.
26/ S. Piętak, Czemu milczy poeta?, „Orka” 1959, nr 23, s. 5.
27/ T.Kłak,op. cit.
28/ S. Piętak, op. cit.
29/ J. A. Frasik (1910-1983) – poeta i prozaik pochodzenia chłopskiego, członek powojennej redakcji „Wsi”, w poezji zrazu autentysta, potem wizjoner i katastrofista, autor znanego tomu Urodzony w źdźble (1946).
30/ S. Piętak, op. cit.
31/ Ibidem.
32/ T. Kłak, Zgrzebne pieśni, „Kamena” 1960, nr 12, s. 2.
33/ Ibidem.
34/ Ibidem.
35/ Ibidem.
36/ Ibidem.
37/ R. Karaś, Pocek czeka na wydawcę, „Kultura i Życie” 1961, nr 2, s. 2 (dodatek „Sztandaru Ludu”).
38/ Wieś Tworząca. Antologia współczesnej poezji chłopskiej Lubelszczyzny, t. 1, zebrała i oprac. A. Aleksandrowicz, Lublin 1962 („Lubelska Biblioteka Ludowa”, t. II).
39/ W antologii opublikowano wiersze: Józefa Bassy, Stanisława Buczyńskiego, Pauliny Hołyszowej, Władysława Kuchty, Zygmunta Kupisza, Bronisława Pietraka, Jana Pocka, Zuzanny [poza wstępem figurującej mylnie jako Zofia – D.N.] Spasówki, Józefa Stręciwilka, Józefa Świderskiego i Ksawerego Złomańskiego.
40/ A. Aleksandrowicz, „Wieś Tworząca, [wstęp w:] Wieś Tworząca. Antologia…, op.cit, s. 22-26.
41/ Ibidem, s. 23-25.
42/ Ibidem, s. 23, 26. A. Aleksandrowicz podkreślając wartość liryki Pocka stwierdziła także, że spośród żyjących poetów wiejskich on jeden ma wydany tomik poezji (ibidem, s. 23). Jeśli jednak uwzględnimy zbiory ogłoszone własnym na kładem, to trzeba odnotować liczący ponad sto stron tom Piotra Krzykalskiego Łzy znad brzegów Dunajca ujęte w wiersze z czasów niewoli 1939-1945 (Nowy Sącz 1946, 19472). Kilka tysięcy nakładu rozeszło się podobno błyskawicznie, a ponadto – jak zaznaczył R. Rosiak – książka spotkała się z przychylną opinią samego Kornela Makuszyńskiego (R. Rosiak, Syn Ziemi Sądeckiej, [wstęp w:] P. Krzykalski, Szarotki, Lublin 1966, s. 6 i skrzydełko obwoluty).
43/ J. Szczawiej, Wiersze proste jak życie, „Tygodnik Kulturalny” 1962, nr 50, s. 6; J. Szczawiej (1906-1983) – pedagog, działacz ludowy, publicysta, poeta (wybory Jarzębiny 1965, Zmaganie dnia z nocą 1976), autor szkiców literackich (Krzesanie ognia 1969, Laur i cień 1977) i relacji historycznych (Ciosy. Z lat walki 1939-1945, t. 1-2, Warszawa 1975), edytor (Antologia współczesnej poezji ludowej, Warszawa 1967,19722; Poezja Polski walczącej 1939-1945,1.1-2, Warszawa 1974; Poeci robotnicy, Warszawa 1979; Piękna jesteś ziemio moja ojczysta, Warszawa 1981; Antologia poezji ludowej. 1830-1980, Warszawa 1985(3)).
44/ Z. Mikulski, „Kultura i Życie” 1962, nr 34, s. 1 (dodatek „Sztandaru Ludu”).
45/ J. Szczawiej, op. cit.
46/ Ibidem. 47 Ibidem.
48/ J. Pocek, Malwy, Lublin 1963 („Lubelska Biblioteka Ludowa” t. VI).
49/ L. Pokora, Wiersze ziemię pachnące, „Zielony Sztandar” 1964, nr 15, s. 8.
50/ Ibidem.
51/ Ibidem.
52/ Z. Mikulski, Pięć kwiatów, „Kamena” 1964, nr 6, s. 3,10. Recenzja dotyczy tomików: S. Buczyńskiego (Maki), W. Kuchty (Bławatki), B. Pietraka (Kąkole), J. Pocka (Malwy) i J. Kapuścińskiego (Niezapominajki).
53/ Z. Mikulski, ibidem.
54/ K. Janicki, Dalsze kwiaty, „Kultura i Życie” 1964, nr 7, s. 2 (dodatek „Sztandaru Ludu”).
55/ Ibidem.
56/ Ibidem.
57/ Na pewno taki charakter miały uwagi T. Kłaka i A. Aleksandrowicz oraz pewne spostrzeżenia S. Piętaka i L. Pokory, a nawet Z. Mikulskiego.