Menu Zamknij

Korespondencja z Stanisławem Buczyńskim

Korespondencja Jana Pocka
ze Stanisławem Buczyńskim

DONAT NIEWIADOMSKI

Wielu pisarzy chłopskich, tworzących po II wojnie literacki ruch ludowy, odeszło już z tego świata; m.in. Jan Pocek (1917-1971) i Stanisław Buczyński (1912-1982). Śmiało można przy tym powiedzieć, iż obaj są wielkimi nieobecnymi. Miejsce ich w autorskiej literaturze ludowej jest bowiem wyjątkowe – są uważani za jej najwybitniejszych przedstawicieli Pocek, zwany przez niektórych krytyków „księciem poetów ludowych”, jest powszechnie widziany w roli patrona chłopskiego pisarstwa. Buczyński również doceniał wartość jego dokonań, choć miał też świadomość własnej szczególnej pozycji W liście skierowanym do mnie z Kolorowa (datowanym 14 kwietnia 1980 roku), stwierdzał: „Twórczość Pocka cenię wysoko, to jest mistrz polnych kolorów i ma oddzielne miejsce w naszej literaturze ludowej. Ja jestem sobą, idę po innej drodze, po której nie chadzał Pocek Ja piszę dla chłopów, nie staram się o metafory, swoją prostotą chcę wejść między chałupy”. W liście do Heleny Chłopek zwierzał się: „Dobrze, że ma Pani tom wierszy Pocka. Tylko jaki? Może ten w opracowaniu pani Aleksandrowicz? Pisze Pani: << niektóre wiersze mi się podobają>>. To mało. Wszystkie wiersze Pocka są cudowne. To mistrz wśród poetów ludowych. To chluba naszej twórczości”. (Szczawno, sierpień 1980 roku). Tak więc nie ma tu żadnej zawiści Jest natomiast szacunek jednego wielkiego poety do drugiego. Pocek i Buczyński poznali się w latach sześćdziesiątych. Nie spotykali się jednak zbyt często. Obu trawiły choroby, obaj żyli w ciężkich warunkach materialnych, obaj nie byli za życia nadmiernie doceniani przez macierzyste środowiska społeczne. Kontakt między sobą utrzymywali głównie poprzez listy. Wymieniali też swoje tomiki poetyckie. Przeglądając gruntownie archiwum domowe Buczyńskiego, udostępnione mi przychylnie przez jego syna Macieja, spotkałem m.in. tomik Pocka Malwy, opatrzony jakże prostą a zarazem ekspresywną dedykacją: „Stasiowi – Jasio”. Odnalazłem tam również listy Pocka do Buczyńskiego. W lubelskim Muzeum Literackim im. J. Czechowicza, przy życzliwej pomocy kierowniczki tej placówki – mgr Ewy Kudelskiej-Łoś, dotarłem z kolei do korespondencji Buczyńskiego, skierowanej do twórcy z Kalenia. W sumie skompletowałem zestaw epistolografii, składający się z dziewięciu listów Buczyńskiego (z lat 1965-1970) i siedmiu listów Pocka (także z lat 1965-1970). Teraz, podając owe listy z rękopisów, chciałbym przedstawić dzieje tej niezwykłej korespondencyjnej przyjaźni

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Hrubieszów, dnia 5 stycznia 1965 roku

Mój Drogi Przyjacielu!

Pozwól, że Cię tak nazwę, bo naprawdę czuję sercem, że jesteś mi bardzo bliski i z tej samej gliny ulepiony. Łączy nas przede wszystkim wielkie umiłowanie wsi, radość trudu chłopskiego i rozeznanie mocy chłopskiej. W Twoich pięknych strofach aż dymi miłość do chłopskich chałup, kiełkujących zbóż i tęsknicy idącej polem. Piękne są Twoje wiersze, grają w nich te nuty, co człowieka robią lepszym, uśmiechniętym, pełnym nadziei i spokoju. W Twoich utworach jest pełno dostojności, jakiś drżeń co każą sercem wgryzać się w ziemię. Ja, kiedy mi jest źle, kiedy mi jest smutno, zawsze uciekam się do Waszych utworów, wchłaniam je całą piersią, krzykiem stęsknionej duszy. I jest mi wtedy lżej, cieplej, wtedy czuję, że jestem. […]

Moja poezja jest inna. Ale nie chcę jej tu omawiać. Chciałbym w nią rzucić ogrom mojego serca, bój i walkę, dni jak cięcie kosy, zgrzyt młotów i pługów, skiby swojskiego chleba, drzwi do chałup jak wrota stodoły, malwy i bzy pod oknami; chciałbym rzucić moją poezję najprostszym ludziom, w najprostszych słowach. Ludziom o rękach spękanych, z serdecznym potem na czołach, ale idących z pieśnią na żniwa. Chciałbym, by każde słowo w moich wierszach było zamachem kosy, zapachem chleba na szerokiej ławie chłopskiej.

Chciałbym się dowiedzieć jak żyjecie i co tam macie na warsztacie. Jak ze zdrowiem, czyście już chałupę wykończyli, czy coś wydajecie drukiem. Jesteśmy osamotnieni, trudno nam dziś coś drukować, bo jak twierdzi dzisiejsza krytyka literacka, skazani już jesteśmy na wymarcie. Może i tak. […] Więc jeśli mamy już odejść, odejdźmy godnie, i choć może ostatni, ale niech słowo nasze ostatnie będzie jak ziarno dojrzałe. Dusze ludzi prostych są przy nas, przy naszej prostej poezji. […]

U mnie jak to u mnie. Dobrego nic, złego dużo. Zmian na lepsze nie widzę. Jestem bez pracy i utrzymuję rodzinę z 1,35 ha ziemi, do której dojeżdżamy 20 km z Hrubieszowa. Poza tym nie posiadam ani wołu, ani osła, ani żadnej rzeczy, która jego jest. [… ]

Całuje Was mocno i łączę pozdrowienia dla całej rodziny
Stanisław Buczyński
Piszcie!

List Jana Pocka
do Stanisława Buczyńskiego
Kaleń, dnia 16 lutego 1965 roku

Drogi Kolego!


List Wasz otrzymałem. Sprawił mi on wiele radości, gdyż nadszedł w ten czas, kiedy było mi źle, smutno i jakoś boleśnie – słowem znajdowałem się w głębokiej duchowej depresji. Nie będę Wam tłumaczył tego stanu, gdyż dobrze go znacie. Obaj dobrze znamy ten „ból poetów”. Czytając słowa Waszego listu odczuwałem rodzącą się we mnie radość, że gdzieś tam znalazła się bratnia dla mnie dusza, tak samo cierpiąca, tak samo radująca się.

Waszą poezję znam dobrze, nie tylko to co się ukazało po wojnie, ale i to co ujrzało druk między wojnami. Czytałem gazety i spotykałem Wasze wiersze, a nawet je recytowałem na różnych akademiach młodzieżowych, ale sądziłem, że jesteście człowiekiem wykształconym, tak jak Olcha, Piętak czy Czernik -słowem, że jesteście poetą chłopskiego pochodzenia. Toteż na zjeździe w Nałęczowie zdziwiłem się ogromnie, kiedy dowiedziałem się, że jesteście samoukiem i Wasza poezja, którą bardzo ceniłem i kochałem, stała mi się jeszcze bardziej bliską i bratnią. Kocham ją za jej siłę, za płomień, za wiarę w lepsze jutro. Nie ma w niej nic z roboty „na zimno”, czego tak wiele jest w utworach naszych kolegów.

Pytacie, jak żyję. Wiele by o tym pisać. Ale wyjaśnię to jednym zdaniem: „jestem dziedzicem na kłopotach”. Ze zdrowiem u mnie niewyraźnie. Ale chyba nic poważnego. Zresztą, nie bardzo jest czego żałować, na tym świecie pełnym cierpienia i cierpienia, smutku oraz samotności. Zgasła już we mnie wiara, że coś jeszcze zdołam wydać drukiem. Czasy nie są ku temu sprzyjające. Odpychają nas jak mogą. Podobno ma jeszcze wydać antologię poeta Szczawiej. Ale mnie jakoś trudno w to uwierzyć. Czy wysłaliście mu swoje utwory? O ile co się ukaże, to sporo wody w Wiśle upłynie. Ja nie wierzę, że poezja naszego typu (nazwijmy ją samorodną) umrze, zagaśnie, zniknie z oblicza ziemi. To nieprawda.

Ja wierzę, że będzie żyć dotąd, dopóki będą istnieć chłopi. Nikt jej nie zdoła zadeptać, nikt nie zdoła zadać jej śmierci. Bo ból, cierpienie, radość i samotność domagają się zawsze z siłą o pieśń. Nikt nie może przekreślić prawa ludzkiego ducha. Dzisiejsza krytyka literacka zaciera dłonie z radości, że my już jesteśmy ostatnimi „bardami”, a twórczość nasza nie ma żadnej wartości. To fałsz. To nie z naszej chłopskiej poezji, ale z ich bełkotu śmiać się będą przyszłe pokolenia. Więc drogi Kolego trzeba wychodzić ze stanu rozbicia i smutku i tworzyć, tworzyć jak najwięcej, choć dokoła świat nieprzyjazny i jutro pełne drwiny.

Nie ma jeszcze pewności, ale w maju tego roku ma się odbyć „nasz” zjazd. Kolega Pietrak mocno chodzi około tej sprawy. Być może, że dopnie swego.

Czy słyszeliście, że dr Rosiak nie jest już dyrektorem Wydawnictwa Lubelskiego. Jego miejsce zajął jakiś polonista z Chełma. Jest to literat. Nasz kolega Władysław Kuchta z Mołodutyna musi go znać osobiście i to dość dobrze. [… ]

W chałupie już mieszkam, ale nie jest jeszcze wykończona. Jeszcze trzeba kilkanaście tysięcy złotych. Ja żyłem jako tako, dopóki nie zacząłem się budować. Obecnie żyję niebogato. Do pola (3,5 ha) od miejsca zamieszkania mam trochę bliżej niż Wy, bo około 2-3 km. Ziemia licha: żytko a kartofelki. Dlatego diabli wiedzą co ze mnie jest: gospodarz – nie gospodarz. Więc jest czas, o ironio, na pisanie wierszy.
Na tym kończę. Teraz zima, najgorszy czas dla ciała i ducha. Na wiosnę będzie lepiej. Wstąpi w nas nowa siła i radość. Oby… mój drogi Kolego Stanisławie.

Ściskam serdecznie dłoń i przesyłam pozdrowienia dla całej Waszej rodziny

Jan Pocek

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Hrubieszów, dnia 23 lutego 1965

Drogi Kolego!

Dziękuję Wam za słowa, które same wchodzą do serca. Jest w nich tyle ciepła i wiary. Mój Drogi! – nieraz tak myślę, że gdyby było nam dobrze, to byśmy nic nie napisali. Mam takie wrażenie, że gdyby nie ta ciężka dola, nasze wiersze nie byłyby prawdziwe. A może się mylę?
Może wtedy by nie było odczucia tej prawdy, cierpienia, tęsknoty, rozpaczy, pogoni za ciszą i pięknem, tej wiary, że w ziarnie jest chleb, że miłość rodzi się na ławeczce pod bzem, przy grabieniu siana na łące. Bo ja to piszę wtedy, gdy mi jest straszliwie źle, kiedy mi się dzieje krzywda, kiedy serce płacze. Wtedy rodzi się we mnie bunt, coś mnie chwyta za gardło; wtedy spływają słowa jak skarga, która usypia na listku zielonym, wtedy się rodzi prawda, wtedy wiem, że nie jestem sam, że rozlewają się wokół mnie jakieś promienie, wtedy mi jest lżej i cieplej. Wiem, że mnie rozumiesz i dlatego Ci te słowa piszę. Mój Boże, ile jest poezji na naszej ścieżce, to wszystko tak gra w piersiach, ale czasem ręka tego odrodzić nie może. [… ]

Szkoda p. Rosiaka. Ale w Wydawnictwie Lubelskim, w Oddziale Lubelskim ZLP, jak i w „Kamenie”, nastąpiła wielka rozróba. Starzy odchodzą w cień. Pierwsze skrzypce zaczyna grać Zygmunt Mikulski, cichy, ukryty wróg poezji ludowej. [… ]

Ściskam Wam dłoń i łączę pozdrowienia
Stanisław Buczyński

List Jana Pocka
do Stanisława Buczyńskiego
Kaleń, dnia 4 kwietnia 1965 roku

Drogi Kolego !

Przepraszam bardzo, że tak długo nie odpowiadałem na Wasz drugi list. Jakoś tak zeszło i nie było bardzo co pisać. Bo u mnie nic się nie dzieje ciekawego i nie podróżuję: siedzę kamieniem w chałupie. Czytam dużo i mało piszę. Tyle tylko, aby to się nazywało, że piszę.

Sądzę, że już niedługo spotkamy się na zjeździe (8-10 maja). Tak wyczytałem w prasie. Wczoraj byłem w Lublinie i dowiedziałem się, że w świątecznym numerze „Zorzy” ukaże się rozkładówka wierszy: Waszych, Pietraka, Kuchty, Kupisza i moich. Jest to już pewnik. Nie wiem tylko, po ile wierszy zostanie umieszczonych. Sądzę, że po dwa, trzy lub cztery. Bo oprócz wierszy dochodzą jeszcze małe notki biograficzne. Proszę więc zaopatrzyć się w numer „Zorzy”, który ukaże się na święta. Może taka „duchowa pisanka” będzie i przyjemna. Zobaczymy.

U mnie, co mieszkam na drugim krańcu województwa, świat zaczyna pachnieć już wiosną. Niedługo trzeba będzie wychodzić z pługiem w pole i orać w pocie czoła, kiedy zimą nie bardzo orało się piórem. Taki już nasz los, że musimy wykonywać dwie orki. I jedną drugą uzupełniać.

Przesyłam pozdrowienia dla Was i całej Waszej rodziny
Jan Pocek

List Jana Pocka
do Stanisława Buczyńskiego
Kaleń, dnia 18 lipca 1965 roku

Drogi Stanisławie!

Bardzo mnie ucieszył Twój list. Przeczytałem go z wielką przyjemnością. I ja nie bardzo wiem co się dzieje na świecie. W „naszym” świecie niewiele się dotychczas dzieje. Dopiero wszystko powoli zacznie się klarować. Dotychczas było jedno posiedzenie zarządu Klubu. Nic tam nie było specjalnie ciekawego. Wybraliśmy tylko drugiego sekretarza. Został nim dr Rosiak. Konieczność powołania drugiego sekretarza wynikła ze spraw wydawniczych (przygotowanie publikacji do druku, ocena utworów nadsyłanych przez pisarzy ludowych na adres Klubu, itp.).

I było jeszcze kilka innych spraw czysto organizacyjnych. Był także Piotruś Krzykalski. Dalsza intensywna praca i życie Klubu będą zależały od wielu czynników, różnej natury. Miejmy nadzieję, że nie jest to ogień słomiany.

Drugi tom Wsi tworzącej ukaże się. [… ] Bardzo mi smutno, że jesteś chory i źle się czujesz. O śmierci nie trzeba myśleć. Bo jest to zło przydawać do zła. Ja także jestem chory. I to poważnie. Źle z moimi płucami. Kto wie czy nie mam gruźlicy.

Od Szczawieja też nie mam żadnej wiadomości. Jeżeli coś się ukaże, to w przyszłym – 66 roku. Ja także teraz mało piszę. Teraz będą żniwa i wiele pracy, pióro trzeba wysłać na urlop. U mnie w życiu osobistym nie ma nic nowego i ciekawego. Borykam się z trudnościami finansowymi. Tak że nieraz 20 złotych na podróż do Lublina trzeba pożyczyć. Dlaczego my (prawie wszyscy) poeci jesteśmy biedni? Ale u mnie sytuacja za rok, dwa, gruntownie się zmieni – poprawi. Z powodu choroby wieloma sprawami przestałem się już interesować. Powoli przestaje mnie również pasjonować literatura. Rolnictwo wykonuję z musu – boć przecież trzeba żyć. Trzeba siać żyto i sadzić buraki cukrowe. Bo inaczej nie idzie żyć.

Serdeczne pozdrowienia dla całej rodziny
Jan Pocek

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Hrubieszów, dnia 26 lipca 1965 roku

Drogi Kolego !

Dziękuje Ci za list i wiadomości, chociaż list ten sprawił mi dużo przykrości, bo piszesz, że jesteś chory, a to już gorzej. Wiem, co to choroba płuc, bo kiedy miałem 23 lata zapadłem na gruźlicę. Dzięki Bogu i ludzkiej pomocy jakoś z tego wylazłem, ale i dziś, po tylu latach, czuję się nieszczególnie, a bardzo groźne są dla mnie różne przeziębienia. Wierzę, że i u Ciebie nic tam nie ma groźnego, ale choroby nie zaniedbuj, bo to nie byle jaka sprawa. Przede wszystkim sprawa odżywiania na pierwszym miejscu.

Niezbyt w to wierzę, że nie piszesz, przecież wiem, że kto raz zaczął pisać chłopskie strofy, nie wypuści pióra z ręki do końca. [… ]

Mam wielką pretensję do Zygmunta Mikulskiego ze „Sztandaru Ludu” za jego postawę w związku z naszym zjazdem w Lublinie. Nie napisał koniokrad ani jednego słowa [… ] Nieładnie to z jego strony. I to się nazywa „literat”. A bodaj go ! [… ]

Dzisiaj otrzymałem wiadomość z Krakowa, że moja córka zdała egzamin i została przyjęta na psychologię Uniwersytetu Jagiellońskiego. Spadł mi kamień z serca. Bardzo zdolna dziewczyna. Daj jej Boże.

Piszę do mnie Maryla znad Wisły [ Maria Kozaczkowa – przyp. DN ] i jest bardzo rozgoryczona, że nie została zaproszona na zjazd do Lublina! Sam się dziwię, że ją pominięto. Przecież to zasłużona pisarka, mająca prawdziwy dorobek i dobre pióro. Szkoda.

Trzymaj się i głowa do góry! Pozdrawiam!
Twój Stanisław Buczyński

List Jana Pocka
do Stanisława Buczyńskiego
Kaleń, dnia 30 lipca 1965 roku

Drogi Kolego Stanisławie!

Nie bardzo mam czas, bo żniwa ruszają u nas na całego, ale postanowiłem napisać Ci parę słów. U mnie nie ma nic nowego. Myślałem, że przyjedziesz do PAX-u na odczyt. Ale nie przybyłeś, nie było również Władysława Kuchty.

Piszesz, że nie wiesz ile twoich utworów wejdzie do Wsi tworzącej do tomu II. Ja też nie wiem. [… ] Doszły mnie słuchy, że masz mieć w antologii ponad 30 utworów. A więc miałbyś nad wszystkimi ilościową przewagę (no i jakościową). [… ]

A teraz sprawa Maryli znad Wisły. Niewiele o niej słyszałem. Kim Ona jest: chłopką, inteligentką czy pół-inteligentką. Jeśli jest chłopką, to niech prześle swoje utwory (może ma jakieś wycinki z gazet) na adres dr. Rosiaka. Razem z utworami niech prześle i życiorys. Piszesz, że to dobra pisarka. Więc warto, by należała do Klubu.

Jak rośnie cebula? Bo u mnie buraki to średnio. A kartofle żre stonka. Niech diabli ją wezmą, tyle pieniędzy i pracy.

Może jesienią da się co zarobić, bo Wiedza Powszechna obiecuje nam 30 spotkań autorskich. Z tego dopiero dwa się odbyły: Piotra Krzykalskiego w Bełżycach i „puławian” w Garbowie. [… ]

Na tym kończę. Ale jeszcze wrócę do sprawy pani Maryli. Kimkolwiek jest, niech prześle swoje utwory. A Ciebie proszę, gdy będziesz pisał do mnie, to napisz mi o Niej parę słów.

Przesyłam serdeczne pozdrowienia Jan Pocek

PS – Bądź spokojny, gdy chodzi o Twoje członkostwo w Klubie. Któż by wreszcie był członkiem Klubu, gdybyś Ty się nie nadawał. Na razie nie trzeba żadnego podania. Trzeba mieć tylko piękny i duży – jak Twój – dorobek pisarski

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Hrubieszów, dnia 1 marca 1966 roku

Drogi Przyjacielu!

Już dawno zbieram się napisać kilka słów i jakoś tak schodzi. Miałem wprawdzie list od Pietraka, ale tylko kilka słów o Tobie napisał. A ja przecież jestem ciekawy co tam porabiasz i jak przeżywasz tę zimę. Mam nadzieję, że ostatniego czasu nie zmarnowałeś i napisałeś sporo ładnych wierszy. Widzisz, Twoja poezja to dla mnie ma wielki urok, a poza tym uważam Ciebie za jednego z pierwszych poetów ludowych, chociaż mam głębokie przekonanie, że i w Związku Literatów Polskich też nie byłbyś ostatnim. Wiadomo. Ale gdzie nam tam się pchać do takich dygnitarzy. [… ]

Ukażą się drukiem [w Wydawnictwie Lubelskim, pt. Dzień walki – przyp. DN ] moje utwory rewolucyjne z okresu międzywojennego. Wolałbym wydać moje najnowsze utwory, ale widziałem i wyczułem to, że utwory rewolucyjne mają większe szanse. [. .. ] Jest i różnica w gotówce. Stawka po prostu podwójna. [ . . . ] Wyobraź sobie, że z miejsca otrzymałem 50% zaliczki, co wyniosło – tylko się nie przeraź – aż 8000 złotych ![…] Czy ja przypuszczałem kiedyś, że za moje wiersze kupię sobie portki. I wyobraź sobie, że rzeczywiście kupiłem sobie portki, bo mi już ostatnie zleciały. […]

W domu u mnie te same dzieje. Ni gorzej, ni lepiej. A u Ciebie?

Ściskam Ci dłoń i łącze dla całej rodziny pozdrowienia

Stanisław Buczyński

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Hrubieszów, dnia 7 lutego 1967 roku

Drogi Janie!

Muszę dzisiaj choć parę słów napisać do Ciebie, bo czegoś mi tęskno i jakoś źle na duszy. Są chwile, że człowiek chciałby wyrzucić z siebie to wszystko, co go gryzie i boli. Lżej potem. Niestety jesteśmy od siebie tak daleko, że spotkać nam się trudno. A tu życie rwie naprzód i przybliża się ostatnia godzina. [… ]

A może masz, mój drogi Przyjacielu, trochę wolnego czasu i tak wybrałbyś się do mnie, do Hrubieszowa. Sercem Cię powitamy! Ja Ci tu postaram się zorganizować spotkanie, tak że materialnie nic nie stracisz, a mnie i mojej rodzinie sprawisz dużo radości. Pomyśl o tym i natychmiast mi odpisz. Uważam, że w tej chwili możesz się oderwać na jakiś czas od domu, chociaż wiem, że pracy w gospodarstwie jest dosyć i teraz. […]

Pozdrowienia
Stanisław Buczyński

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Hrubieszów, luty 1967 roku

Drogi Przyjacielu!

[…] Z radością Ci donoszę, że we wsi Kotorów k/Hrubieszowa kupiłem sobie domek i 15 arów ziemi. Marzyłem o tym całe życie. Dom jest jeszcze niezupełnie wykończony, ale pokój i kuchnia są już gotowe. A najbardziej to już cieszy się moja żona, przecież to jej wieś rodzinna. Nareszcie będziemy na wsi, bo miasta mamy już po same uszy. Nie nadaję się do zgiełku miejskiego. Mnie miasto przeraża. Jeszcze nie wiem, kiedy się przeprowadzimy na wieś, ale już stoimy mocniej na nogach, mamy zaplecze na starość, a ta już blisko. [… ]

Najlepsze pozdrowienia
Stanisław Buczyński

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Kotorów, dnia 4 sierpnia 1968 roku

Drogi Janie!

Jestem już na wsi. Po 30 latach tułaczki powróciłem, by nie wracać więcej. Ciężki to początek, ale jakże się cieszę! Opadła ze mnie jakaś zmora, coś, co mnie gniotło, dusiło. Mam już łaciatą krowinę i małe kurki na kury. Cisza po nocach, aż dzwoni. Jest mi jakoś inaczej, cieplej. Nie widzę draństwa i wzajemnego wydzierania koryta. Roboty mam pełne ręce, bo mam hektar samych warzyw i to różnego rodzaju. A tu leje i leje. Chwasty pod niebo. Pasę krowę na dworskiej łące. Starucha -żona moja, odżyła, lepiej tu się czuje między swoimi. Urodzona tu. Jako tako urządziłem pokój z kuchnią. Pod oknem mam olbrzymi krzak jaśminu, całą aleję bzu i ogródek oszalałych kwitnieniem kwiatów. Nie mam tylko malw, które tak lubię. Ale jesienią posadzę. Niewiele potrzeba mi do radości. Umiem poprzestać na małym.

Napisałem w Kotorowie już kilka wierszy. Jeden ukazał się drukiem, reszta w szufladzie. Czeka. O tym, że byłem na zjeździe pisarzy w Warszawie, to już chyba wiesz. Nic ciekawego. Poeta Ożóg napadł na antologię Szczawieja i nazwał ją kiczem. Dostał za to należytą odprawę, że więcej nie odważy się na podobne wystąpienie. […]

Co u Ciebie? Napisz parę słów.
Twój Stanisław

List Jana Pocka
do Stanisława Buczyńskiego
Kaleń, dnia 14 listopada 1968 roku

Kochany Przyjacielu!

Tomik wierszy [Dzień walki – przyp. DN] otrzymałem – dziękuję bardzo. Za pamięć. Za życzliwość. Książkę przeczytałem, jak to się mówi: od deski do deski. Przeczytałem z ogromnym zainteresowaniem, bo szczerze mówiąc nie znałem Twojej twórczości przedwojennej [W liście z 16 II 1965 roku Pocek pisał, że zna dobrze tę poezję – przyp. DN]. Teraz widzę, że jest ona nieco inna od Twej twórczości obecnej

Wprawdzie ten sam dynamizm, chłopska hardość, ale mniej kolorów, tego co rodzi w naszych sercach umiłowanie wsi. Tej prostej bijącej w serce swojskości.

Nie umiem osądzić żadnej poezji, nie umiem osądzić i Twojej. Tym bardziej, że nigdy dotychczas nie czytałem bojowych wierszy innych przedwojennych ludowych poetów. Nie mam po prostu z czym porównać. Mimo to wiele wierszy bardzo mi się podoba.

Co u Ciebie słychać? Jak się czujesz na wsi, obok krzaka jaśminu. U mnie nie ma nic nowego. Nie wiem nawet, co się dzieje w naszym Stowarzyszeniu Twórców Ludowych. Czuję się niewyraźnie i nigdzie nie wyjeżdżam, nie biorę udziału w żadnych zebraniach.[… ]

W Stowarzyszeniu, jak sądzę, wezmą górę inne branże. My poeci, zostaniemy zepchnięci chyba na szary koniec. Obym się mylił. Ten chłopak (kierownik) niewiele dla nas zrobi. Dr Rosiak trzyma się jeszcze nas, ale wiesz jak z nim jest. [… ]

Daruj, że tak długo nie odpisywałem, ale jestem tak rozbity i zniechęcony, że do wielu rzeczy nie mogę się zabrać.

Ściskam dłoń i przesyłam pozdrowienia
dla całej rodziny
Jan Pocek

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Kotorów, dnia 17 stycznia 1969 roku

Drogi Kolego!

Wpadłem dzisiaj do domu – jeszcze wciąż tkwię na tej wadze buraczanej – i mając trochę czasu, odpisuję. […]

W lutym bieżącego roku minie 40 lat mojej, że tak się wyrażę, działalności literackiej. W lutym 1929 roku ukazał się mój pierwszy wiersz w „Gazecie Grudziądzkiej”. Pomyśl: 40 lat! Ileż zawodów, przeklętej nędzy, upokorzeń, upadków i wzlotów, ileż nie przespanych nocy, wylanych łez! Ileż zawiedzionych nadziei, marzeń, rozczarowań!

Przetrwałem. I dzisiaj z przerażeniem się patrzę na przebyty szlak. I muszę stwierdzić ze smutkiem, że droga moja była gorzka, że nic nie zdobyłem, że nic nie osiągnąłem. I nigdy nie zaznałem ani ciepłych słów, ani dosytu chleba. Daremny był mój wysiłek, po prostu zmarnowane życie. Może i gdzieś posiałem ziarno, które skiełkowało, ale smutno mi, bo spodziewałem się lepszych zbiorów, pełniejszego dnia żniwnego. Sił mi zabrakło?

Może i nie, ale taka dola stanęła u mojej kolebki, której szczątki kiedyś znalazłem na strychu. Dzień po dniu obcinał mi skrzydła, obniżał lot, no i świt jasny zaciągał się chmurami. I tak nadeszła starość, bo 60 lat blisko na karku. Serce mam jeszcze pełne ognia, stworzony jestem do walki, ale jak ciężko walczyć w próżni, w osamotnieniu. To boli.

Co u Ciebie? Jak ze zdrowiem? Życzę Ci i Twojej rodzinie wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku i ślę moc pozdrowień.

Stanisław Buczyński

List Jana Pocka
do Stanisława Buczyńskiego
Adampol, dnia 18 sierpnia 1970 roku

Drogi Kolego Stanisławie!

Piszę do Ciebie, bo dawno już nie pisaliśmy do siebie i nie wiem co się z Tobą dzieje i co porabiasz i piszesz. Ja obecnie przebywam w sanatorium w Adampolu, koło Włodawy (6 km). Leczę się. Było ze mną już bardzo źle. Nie mogłem przejść 20 metrów. Ale teraz wracam do zdrowia. Wierzę, że się wyleczę. Czuję się coraz lepiej. Chodzę i nie czuję duszności. Trzeba jednak będzie tu posiedzieć parę miesięcy. Przybyłem do sanatorium 1 sierpnia.

Co u Was słychać? Co się pisze a zwłaszcza drukuje? Jak udał się Zjazd STL w Olsztynie. Ja być nie mogłem i nie wiem co tam się działo. Pan Kupisz niewiele mi umiał powiedzieć a z Pietrakiem się nie widziałem.
Ja nic nie wiem, bo nigdzie nie mogłem się ruszyć. Znieruchomiałem jak kamień. Od naszego ostatniego spotkania w Lublinie na zebraniu nic nie napisałem. I teraz nie piszę. Czekam na Wieś tworzącą, nr 4, ale jakoś nie mogę się doczekać. Zapewne jeszcze nie wyszła.

W tych dniach wyczytałem w „Kurierze Lubelskim”, że dyrektorem Wydawnictwa Lubelskiego jest mgr Paweł Dąbek. Co się stało z panem Kośmińskim? [… ] Czy ta zmiana nie zaważy na naszej twórczości? [… ]

W Gutanowie szykuje się wielka impreza [organizatorem był m.in. Bronisław Pietrak – przyp. DN]. Jakiś konkurs kowali, z udziałem dziennikarzy, radia i telewizji. Czytałeś zapewne w prasie. Niestety nie będę, bo jestem w Twoim sąsiedztwie nad Bugiem. […]

Czy widział się Pan z Rosiakiem? Ciekawym co idzie do druku w przyszłym roku z twórczości ludowych poetów. Myślę, że coś pójdzie, przynajmniej 5 numer Wsi tworzącej.

Ja nie wiem, jak długo jeszcze siedział będę w sanatorium. Dopiero po trzech miesiącach zorientuję się. Przeważnie ludzie tu siedzą po pół roku a nawet po roku i dłużej. Ja może będę siedział krócej, bo czuję, że szybko przybywa mi sił. Mogę daleko chodzić i nie męczę się.

Ciekawym, co u Ciebie nowego i dobrego? Jak znajdziesz trochę czasu to napisz. Tutaj w sanatorium każdy list to wielka przyjemność.

Przesyłam mocny uścisk dłoni i moc serdecznych życzeń dla całej rodziny Jan Pocek
PS – Mój adres: Adampol, k/Włodawy,
sanatorium, pokój nr 21

List Stanisława Buczyńskiego
do Jana Pocka
Kotorów, październik 1970 roku

Szanowny Kolego!

[…] Bardzo się zasmuciłem, że jesteś chory. Przypuszczałem, że coś Ci tam dolega, ale nie myślałem, że to coś poważnego. Życzę Ci z całego serca powrotu do zdrowia, jak najszybszego powrotu do rodziny i do pracy twórczej. Ja przecież wysoko cenię Twoje pisarstwo. I ot, teraz, kiedy byłem w Krakowie, spotkałem się z wysoką oceną Twojego pisarstwa i to z ust ludzi, którzy mają w tej sprawie coś do powiedzenia. Dłuższy czas toczyła się dyskusja na Twój temat. Utwory Twoje są w wysokiej cenie. Ja chyba pierwszy poznałem się na pięknie Twojej poezji, czemu nieraz dawałem wyraz na różnych zebraniach i zjazdach. Życzę Ci jak najdłuższych lat życia i żebyś napisał dużo, dużo wspaniałych wierszy. [… ]

W czasie pobytu w Płocku na festiwalu złożyłem na ręce Pietraka podanie o skreślenie mnie z listy członków STL. [Potem Buczyński zmienił to stanowisko, pozostał w STL – przyp. DN]. [.. . ] Chcę mieć wolne ręce. Sam szedłem przez życie i sam dojdę do końca. Tak będzie najlepiej. Nie nadaję się na żadne stanowiska, zaszczyty mnie nie nęcą. To wszystko. Nie zależy mi już na moim pisarstwie. Są ode mnie bardziej utalentowani, bardziej zasłużeni. Mnie zawsze brakowało chleba. Tak już pozostanie. [… ]

Wieś tworząca już się narodziła, [t. IV, Lublin 1970 -przyp. DN]. Nic szczególnego. Za wyjątkiem kilku autorów, reszta to grafomaństwo. Zresztą pal diabli cały ten kramik! Obok półanalfabetki poeci z wyższym wykształceniem! Co za porównanie! Dobrze, że jeszcze nie ma Przybosia i Grochowiaka. [… ]

U mnie w domu bez zmian. Zboże przepadło, cebula również [… ] Obecnie ścinam liście z buraków. Kartofle jeszcze nie wykopane. I znów będzie masa wydatków. Szlag trafił takie życie! Kiedy to się skończy? Na taką drogę zaprowadziła mnie poezja.

Wieczór mój autorski w Nowej Hucie uważam za udany. Słowo wstępne wygłosił dr Zbigniew Siatkowski. O mojej twórczości mówił znany poeta krakowski -Andrzej Frasik. Utwory moje recytowała aktorka teatru w Krakowie [według zapowiedzi miała to być Teresa Budzisz-Krzyżanowska – przyp. DN], potem recytowałem i gadałem ja. […]

Serdecznie Cię pozdrawiam i bądź jak najlepszej myśli. Wierzę, że powrócisz do zdrowia i pióra. Choć tyle zła na świecie, ale piękna jeszcze więcej.

Ściskam Ci prawicę
Stanisław Buczyński

List Jana Pocka
do Stanisława Buczyńskiego
Adampol, dnia 16 października 1970 roku

Drogi Kolego Stanisławie!
List Twój otrzymałem i odpisuję, ale mój list będzie krótki, bo tu w sanatorium nic się nie dzieje. Świat zabity deskami. Dzień do dnia podobny, jak kropla wody. Ja tu będę tylko do 1 listopada. Niby mam już być zdrowy. Moja duszność wynikała tylko z niedomogów serca, a nie płuc.

Z Twojego listu widzę, żeś zapadł w depresję duchową. I ja znam dobrze te podłe stany duchowe. Ale to mija i myśli się rozpogadzają. Ja wiem, że Tobie grodzi się wszędzie drogę i odpycha na pobocze. Ale Ty nie bierz sobie tego do serca. I nie narzekaj na poezję, że gdzieś tam Cię „zaprowadziła”. Jesteś na dobrym miejscu. Wszyscy Ci zazdroszczą dorobku twórczego i talentu.

Wierzę, że wyjdziesz ze wszystkich swoich kłopotów, gdy tylko będziesz zdrowy oraz Twoja żona, której życzę jak najwięcej zdrowia.
Ja w sanatorium nic nie piszę, bo tu nie ma ku temu warunków. Nawet najskromniejszych. Po prostu żadnych. Istne więzienie – klasztor. Pisuje do mnie tylko pan Zygmunt Kupisz, który był przez jeden dzień na zjeździe kowali w Gutanowie i wszystko mi dokładnie opisał. Cieszę się, że wkrótce wracam do domu, choć jak będzie ze zdrowiem – dalej nie wiem. Przesyłam moc serdecznych życzeń dla całej rodziny i mocny uścisk dłoni.

Jan Pocek

Pocek zmarł w następnym roku. Buczyński przeżył go nieco ponad dziesięć łat. Zycie połączyło ich nie tylko poprzez poezję, ale i przez chorobę. Przypadek, a może przeznaczenie, poprowadził poetę z Rotorowa śladami Pocka. O czym Buczyński zawiadomił kolejnego swego przyjaciela -Władysława Kuchtę,: „Jestem od 11 sierpnia w sanatorium w Adampolu, koło Włodawy; tu, gdzie w swoim czasie przebywał nieodżałowany Jan Pocek. I popatrz, jak to się złożyło: leżę w tym samym pokoju [nr 21 – przyp. DN] i na tym samym łóżku, gdzie dogorywał ten wspaniały mistrz polnych kolorów. Naprawdę, dziwny zbieg okoliczności. Mój Boże, jak to się plecie na tym Bożym świecie”. (Ust z Adampola, dat. 29 sierpnia 1975 roku).

Total Page Visits: 280 - Today Page Visits: 2