Menu Zamknij

Pockowe widzenie świata

JAN ADAMOWSKI


W wydawanej przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą serii „Biblioteka Poetów” wyszła jakiś czas temu bardzo istotna pozycja, chociaż przez krytykę mało zauważona. Myślę o Poezjach wybranych Jana Pocka tomiku opracowanym przez Rocha Sulimę. Oto w cyklu prezentującym „najcenniejsze utwory wybitnych poetów polskich i obcych, […] reprezentujących różne szkoły, kierunki i style jakie składają się na bogatą panoramę poezji dawnej i współczesnej” (cytat z zapowiedzi wydawniczej) znalazło się miejsce dla twórczości chłopskiego poety z Kalenia. W ten sposób Jan Pocek został jakby bezpośrednio włączony w ciąg takich twórców, jak: Horacy, Safona, Francesco Petrarka, Franciszek VilIon, Jan Artur Rimbaud, Jan Kochanowski, Juliusz Słowacki, Adam Asnyk, Cyprian Norwid, Stanisław Wyspiański, Tadeusz Nowak czy Karol Wojtyła. Pozostaje wszakże pytanie, czy dla chłopa — poety jest to miejsce należne, zasłużone? Dorobkiem Rocha Sulimy jako autora wyboru oraz bardzo interesującego, przenikliwego i przekonywującego wstępu jest, że odpowiedź na to podejrzliwe pytanie winna być pozytywna. R. Sulima swoją ocenę twórczości Pocka przeprowadza jakby na dwu poziomach. Pierwszy ma charakter bardziej zewnętrzny. Chociaż przedstawiony sygnałowo, wskazuje na niezwykły rezonans poezji autora Malw. Jest on niezwykły, bo wychodzi poza krąg typowego czytelnika współczesnej poezji, jakim jest najczęściej zawodowy krytyk. Tymczasem — i tu odwołam się do doświadczenia R. Sulimy — „Poezje Jana Pocka spotkałem w początkach lat osiemdziesiątych w jednym z warszawskich warsztatów ślusarskich w okolicach pl. Leńskiego. Był to, jak się okazało, ulubiony — znany prawie na pamięć — tom właściciela i zarazem pracownika warsztatu, człowieka pracy, który Poezje umieścił w witrynie wraz ze swoimi bardzo poszukiwanymi wyrobami ślusarstwa precyzyjnego.” (s. 171) Jest w tym zdarzeniu jakby zrealizowany poetycki testament czy pragnienie Pocka tak często przewijające się w jego twórczości w motywie „powrotu na ziemię”:

„Na zew rodzinnych zagonów
opuszczę Boga i wrócę z wieczności
pod słońce promienne, na ziemię zieloną”
(Powrócę, s. 144)

Drugim poziomem, na którym R. Sulima przedstawia dorobek J. Pocka, jest kompetentna i odkrywcza interpretacja świata poetyckiego autora Zgrzebnych pieśni. Jego istotę widzi badacz w tym, że „charakterystyczną cechą wierszy poety z Kalenia jest ich swoista dosłowność.” I w tym sensie słowo „nie może być zastąpione innym słowem, nie może znaleźć się w innym miejscu”, bo jest nie tyle budulcem „ale cząstką (pierwiastkiem) świata już zbudowanego, wiecznego.” (s. 13) Poezja Pocka jest w swojej istocie odnajdywaniem wiecznych wartości, przez które dopiero w pełni dokonuje się sens ludzkiego istnienia. W takim świecie nie ma wyraźnych granic między bytem ziemskim i wiecznym. Wieczność jest tu i tam.

„Kochany, dobry Boże!
gdy zdejmiesz mnie z krzyża ziemskiego życia
wieczność mi daj
obsianą zbożem
z wieśniaczą chatą
w kwitnących lipach […]
pozwól mi tylko paść niebiańskie krowy
w rowach gościńców
kwitnących mleczem…
(moja wieczność, s. 127)

Kategorią sprzyjającą rozpoznawaniu i uporządkowaniu świata poezji Pocka w oglądzie R. Sulimy) jest światło — i to zarówno w wymiarze religijnym, mitologicznym jak i aksjologicznym. W tym sensie rzeczywiście „wiersze Jana Pocka dzieją się po jasnej stronie świata” (s. 23). Ale istotną rolę (w moim przekonaniu) pełni tu także cisza, .która w twórczości autora Malw jest atrybutem, zarówno dnia (dosłownie „południa” — s. 50, 85 itd.), jak i nocy (s. 76, 94 itp.). Cisza nie tylko umożliwia słyszenie subtelnych dźwięków natury ale jest też warunkiem dialogu z samym sobą i z wiecznością: „dzwoni a dzwoni cisza to znowu gorzko płacze niby stróż nocny wiśnia chodzi dokoła chaty” (W chłopskiej zagrodzie nocą, s. 94) Nie sposób jest odnieść się do wszystkich problemów jakie narzuca lektura ostatniego tomiku wierszy J. Pocka. Nie taka jest zresztą intencja przedstawionych tu uwag. Chciałem na tym miejscu przede wszystkim przypomnieć tę ważną dla recepcji twórczości Pocka pozycję. Jest to bowiem jakby drugi etap społecznego przyswajania twórczości poety z Kalenia. Etap nastawiony nie tyle na udostępnianie zapomnianych wierszy, a na odkrywanie najgłębszych i „wiecznych” sensów tej twórczości. Myślę, że następną okazją do tego typu pogłębionych refleksji mogłaby się stać dwudziesta rocznica śmierci Jana Pocka jaka przypadnie w czerwcu 1991 roku. Może Stowarzyszenie Twórców Ludowych podjęłoby się zorganizowania seminarium poświęconego dorobkowi poety z Kalenia?

Na polach
na świętach rodzinnych polach
na których sypia błękit
po których chodzi zorza
z cierpienia żyta i owsa
z pszenic męki
wyrosła
moja chłopska
dola
i choć wiatr chłostał ją w oczy
wiejący od tych pól
gwiazdy spadały w nocy
do jej stóp…
srebrzyła nimi swe oczy
srebrzyła swoje piersi
aż zagon jej tęsknoty
zaszumiał łanem wierszy


Jeszcze jeszcze
mi ogień w oczach nie zagasł
i nie umilkło w mej piersi serce
więc w trudzie dźwigam — poezji tragarz
swoje ostatnie przedzgonne wiersze
jutro już może krzyżyk z brzeziny
stanie nade mną stróż bym nie śpiewał
opadną liście z mojej kaliny
i brył swych grzmotem zapłacze ziemia…

Jakże mi rzucić
Jakże mi rzucić pole złote
jakże mi pójść do miasta,
kiedy mam siewcy dłoń i stopy
i chłopką jest moja niewiasta.

Jakże mi rzucić łąkę kwietną
i krzywą złotą kosę,
gdy w sercu noszę mrowie świerszczów
a w oczach srebrną rosę.

W miasta ogromnym szumie, gwarze
żyłbym jak pomylony:
światła próbowałbym zmieniać w bazie,
ulice — w wiejskie zagony.


Total Page Visits: 189 - Today Page Visits: 2