Menu Zamknij

Bronisław Pietrak, biografia

Tekst zaczerpnięty z książki „Uparty kowal z Gutanowa”
Źródło

Bronisław Pietrak




Bronisław Pietrak przyszedł na świat 24 maja 1914 roku jako jedno z siedmiorga dzieci folwarcznego stróża. Jego ojciec – Ludwik pracował w majątku generała Zagórskiego, który w latach międzywojennych zaginął w tajemniczych okolicznościach, zaś matka – Maria z domu Paruch zajmowała się domem i wychowaniem dzieci. Wraz z nimi mieszkały babka i ciotka. Zarobki ojca ledwie wystarczały na utrzyma-nie rodziny. Chłopiec już w wieku przedszkolnym pomagał w domu, gdyż starsze rodzeństwo pracowało na pańskim gruncie. W późniejszych latach często wspominał „za ciężką dla dziecka pracę przy pieleniu w polu, wczesne wstawanie do pasania gęsi i krów oraz lanie otrzymywane od matki za ich niedopilnowanie”. Na zawsze zapamiętał brak chleba na przednówku i podstawowy posiłek – marchew i brukiew.

Być może trudne warunki sprawiły, że chłopiec często chorował. Zdarzało mu się słyszeć w dzieciństwie, jak matka mówiła o nim do kobiet we wsi: „Widać to się nie uchowo”. Był także inny niż jego rodzeństwo, różnił się od rówieśników. W rodzinnej wiosce w Miłocinie koło Nałęczowa nazywano go dziwnym dzieckiem. Stale błądził zamyślony po wsi, szukając nie wiadomo czego. Był zamknięty w sobie, zatopiony w marzeniach. Bardzo interesowała go za to przyroda, od najmłodszych lat podziwiał jej piękno. „Od czasu, jak tylko sięgam pamięcią, kochałem przyrodę i wszystko, co mnie otaczało. Toteż moje kieszenie były zawsze wypchane różnymi kolorowymi etykietami z opakowań; zasuszone jesienne kolorowe liście, ołówki oraz kamyki o różnych barwach wypełniały moje kieszenie, za co nieraz dostawałem lanie, za zbyt szybkie niszczenie kieszeni”. – wspominał w „Życiorysie własnym”. Zresztą otrzymany od matki przydomek „odmieniec” przylgnął do niego na całe życie, o czym możemy się przekonać, wielokrotnie spotykając taki przydomek dla Bronisława Pietraka w prasie.

Edukację rozpoczął w Miłocinie, następnie rodzina przeniosła się do Bronic, zaś w wieku 12 lat Bronek zamieszkał u najstarszego brata Antoniego w Gutanowie i uczęszczał do szkoły powszechnej w Garbowie-Cukrowni. Po pójściu do szkoły był uczniem wyjątkowo grzecznym i pilnym, nauczyciele stawiali go za wzór kolegom. W piątej klasie jako jedyny uczeń otrzymał od swego wychowawcy nagrodę, książkę „Rok 1809” Wacława Gąsiorowskiego, z dedykacją: „Bronisławowi Pietrakowi, uczniowi piątej klasy Szkoły Powszechnej w Przybysławicach, za pilną, uczciwą i wytrwałą pracę w roku szkolnym 1926–1927. Wychowawca – Bolesław Jarmiński”.

Bardzo wcześnie dał się też poznać jako chłopiec obdarzony talentem literackim. Złośliwi koledzy prześladowali go i przezywali „pisarzem”, bowiem układał na nich „satyry”. Marian Gietko, ówczesny kierownik szkoły w Garbowie, przyjaciel młodzieży i społecznik, dostrzegał wyjątkowe zdolności Bronisława Pietraka. „Szkoda, żeby poprzestawał na szkole powszechnej” – mówił ojcu.

Po ukończeniu siedmiu klas szkoły powszechnej Bronek pragnął zostać pedagogiem. W wieku 16 lat zdawał egzaminy do Seminarium Nauczycielskiego w Lublinie. Przed wojną była to jedyna możliwość dalszego kształcenia dzieci wsi ze względu na niskie opłaty. Jednak droga do nauczycielskiego seminarium okazała się dla wiejskiego, biednego chłopca nie do przebycia. Konkurencja była ogromna – 35 miejsc i 270 kandydatów. Mimo bardzo dobrych wyników w nauce i zdanego egzaminu nie został przyjęty. Zwyciężyli ci z „lepszym” pochodzeniem, pierwszeństwo miały bowiem dzieci nauczy-cieli i urzędników. Dopiero na końcu brana była pod uwagę młodzież robotnicza i chłopska, a Bronek był przecież synem zwykłego fornala. Pozostała mu już tylko nauka zawodu. „Matka postanowiła oddać mnie na naukę do fryzjera. Mówiła – nie masz za dużo zdrowia, to tam jakoś przeżyjesz. Nie miałem do tego zamiłowania. Wzięła górę żyłka do majsterkowania. Poszedłem więc do kuźni mechaniczno-kowalskiej w majątku Leśce, którą prowadził mój przyrodni brat, Antonii Paruch” – wspominał Pietrak po latach w wywiadzie udzielonym Monice Siemion. Praktyka w zakładzie u mistrza trwała trzy lata. Wprawdzie naukę zawodu miał za darmo, ale brat nie wróżył mu przyszłości w kowalstwie. W artykule zamieszczonym w „Rolniku Polskim” Pietrak wspomina słowa Antoniego Parucha: „Po pierwszych próbach powiedział: lepiej kupiłbyś sobie bat i krowy pasł. Dzisiaj go rozumiem. Przyszedłem do niego zupełnie surowy, wszystko mi z rąk leciało. Nie mogłem utrzymać żelaza. A on był mistrzem w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie mógł patrzeć na moje niedorajstwo. Później przekonał się, że się pomylił. Kuliśmy bryczki, powozy i wasążki. Uprzęże różne się robiło. To już była robota artystyczna. Ja opanowywałem umiejętności szybciej niż inni i już po pół roku pozwolono mi podkuwać konie, co było dla mnie dużą nagrodą. (…) Kowalstwa nie da się z dnia na dzień nauczyć. Potrzeba wprawy. Pewnej ręki i pewnego uderzenia”.

Pietraka nie zadowalały proste roboty, zawsze wycinał na wasążkach, dyszlach i uprzężach różne ozdoby. Robił to z jednej strony, aby zwrócić na siebie uwagę, z drugiej zaś, ponieważ lubił używać zdobnictwa w metalu. Jeszcze wtedy nie wiedział, że tym sposobem przyczynia się do podtrzymywania tradycji ludowego kowalstwa. Majster się złościł: „Po co ty czas marnujesz? Kto to będzie widział?” Bronek jednak robił dalej swoje…

Po trzech latach nauki został „wyzwolony” i przez rok pracował jako czeladnik w kuźni Wierzbickiego w Bochotnicy pod Nałęczowem. Skończył nawet kurs podkuwaczy wojskowych i kuł konie artylerii, a – jak sam wspominał – byle kogo do tej roboty nie brano.

W 1936 roku ożenił się z Katarzyną z Sałęgów, osieroconą przez rodziców panną bez posagu. Matka Kasi zmarła 7 miesięcy po jej urodzeniu, zaś ojciec zginął na wojnie w 1914 roku. Nikt nie wróżył Kasi małżeństwa z Pietrakiem, ludzie we wsi uważali, że stać go na lepszą partię. Jednak Kasię i Bronka połączyło prawdziwe uczucie. Osiedlili się na stałe w Gutanowie, gdzie Pietrak w 1937 roku objął posadę dworskiego kowala w majątku Henryka Czerwińskiego i prowadził zakład kowalsko-ślusarski świadczący usługi dla rolników. W tym też roku na świat przyszło pierwsze dziecko młodego małżeństwa – córeczka Henia. Kowal był we wsi ceniony i wiódł szczęśliwe życie rodzinne. Jednak za chwilę miała go spotkać pierwsza tragedia – ukochana Heniusia zmarła w styczniu 1939 roku.

Już po śmierci córki Pietrak porzucił pracę w majątku i założył na wydzierżawionej ziemi własny warsztat. Była to drewniana kuźnia zbudowana własnoręcznie z materiału kupionego za pożyczone pieniądze. We wrześniu w rodzinie Pietraków pojawił się synek Zygmuś. Niestety, okupacja spowodowała, że brakowało lekarstw i podstawowej opieki lekarskiej. Dziecko zmarło niespełna rok później. Załamany ojciec ukojenia zaczął szukać w alkoholu.

Po jakimś czasie trochę się z tego otrząsnął. Była wojna, żyło się ciężko, pojawiały się różne problemy. W tym czasie w kuźni Pietraka oprócz okolicznych chłopów zaczęli bywać partyzanci, bowiem kowal potajemnie zajmował się rusznikarstwem. Najczęściej nocą naprawiał broń, dorabiał części na zamówienie „leśnych”. Kiedy on pracował w kuźni, żona stała na straży. W skrytkach chował nie tylko naprawioną broń, ale także narzędzia, które mogły wzbudzić u Niemców podejrzenia. Właściwie każdego dnia i każdej nocy oczekiwali ich „wizyty”. W czasie rewizji zdarzało się bicie po twarzy czy kopanie butami. Pewnego dnia Niemcy przyjechali po raz kolejny, przeszukali dokładnie dom i kuźnię, pytali o partyzantów i broń. W momencie, gdy Niemiec sięgnął po pistolet, kowal uciekł. Na śniegu pozostały tylko trzy wystrzelone kule…

W następnych latach wojennych w rodzinie Bronisława i Katarzyny na świat przy-szło kolejnych dwoje dzieci: w 1941 roku córeczka Terenia, a dwa lata później synek Leon. Wydawało się, że zły los się odwrócił, a Pietrakowie zaznają wreszcie pełni szczęścia rodzinnego. Pracy i pieniędzy kowalowi nie brakowało, ludzie go lubili. Zbliżało się wyzwolenie, a wraz z nim nowe nadzieje. W 1944 roku została przeprowadzona reforma rolna i Pietrakowie otrzymali 1,5 ha ziemi. Pojawiła się szansa na założenie własnego gospodarstwa. Jednak w maju 1945 roku okrutny los odebrał im trzecie dziecko – mała Terenia zmarła, przeżywszy zaledwie 3 lata i 9 miesięcy…

Tak o tych trudnych latach pisze Pietrak w „Życiorysie własnym”: „To już mnie dobija do reszty i tracę wiarę, że już chyba nigdy nie będę szczęśliwy. Zaczynam na nowo nałogowo pić, aby zagłuszyć cierpienie po stracie kochanej córki. Po tym wypadku zaczynam dużo pisać wierszy, co mi przynosiło zadowolenie. Przekonałem się, że warto je zachować, choćby dla swoich wspomnień i od stycznia 1946 roku zacząłem je spisywać i przechowywać”. W taki oto sposób narodziła się poezja Bronisława Pietraka. Kowal zrozumiał, że ból przelewany na papier staje się jakby trochę mniejszy, a pisanie przynosi mu ukojenie. Swoje wiersze wzorował na trenach Jana Kochanowskiego. Z czasem przylgnęła do nich nazwa „chłopskie treny”. Pisał przede wszystkim dla siebie, dopiero potem zdecydował się na wysyłanie wierszy do gazet.

Total Page Visits: 524 - Today Page Visits: 1